Wybierz szkołę

Wybierz dział

Zaproszenie do wspólnej nauki

zaprasza Cię do wspólnej nauki fiszek

Połączenie głosowe
Upewnij się, że masz włączone głośniki i mikrofon
Odrzuć

Lord Jim (J. Conrad)

Streszczenie

I

Jim był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną. „Brakował mu cal - może dwa - do sześciu stóp wzrostu”. Zawsze nieskazitelnie ubrany, był postacią bardzo popularną we wschodnich portach, gdzie pracował jako akwizytor dostawcy okrętowego. Jego praca polegała na kontaktach z kapitanami statków, którym proponował usługi swego pracodawcy w zakresie zaopatrzenia okrętu. Cieszył się sympatią swoich pracodawców, miał dobrą pensję, a mimo to ciągle zmieniał miejsce pracy. Porzucał nagle swoje obowiązki i udawał się w nieznanym kierunku. W ciągu kilku lat odwiedził w ten sposób Kalkutę, Bombaj, Rangun, Penang i Batawię. Ostatecznie wylądował w dżungli, gdzie Malajowie nadali mu przydomek „tuan”, co znaczy „lord”.

Jim był jednym z pięciu synów pewnego duchownego. Ponieważ wykazywał zainteresowanie pracą na morzu, wysłano go na „statek szkolny dla oficerów marynarki handlowej”. Był pojętnym uczniem. Często marzył o wspaniałych wyczynach, morskich przygodach. Podczas sztormu zderzyły się dwa statki. Marynarze rzucili się na pomoc poszkodowanym. Jim zbyt późno usłyszał wezwanie i nie zdążył wziąć udziału w akcji. Ze zniecierpliwieniem słuchał opowieści kolegów. Był przekonany, że on sam został stworzony do ryzykowniej szych zadań.

II

Po dwuletnim szkoleniu Jim wyruszył w morze. Tu czekało go rozczarowanie. Życie na statku okazało się wymagające i monotonne. Ponieważ dobrze wypełniał swoje obowiązki, rychło został pierwszym oficerem na wspaniałym statku. Niestety podczas sztormu został ugodzony przez spadającą kłodę. Po kilku dniach doszedł do siebie, ale kulał i musiał pójść do szpitala w najbliższym porcie. Kiedy wyzdrowiał, zaczął rozglądać się za okazją powrotu do kraju. Zmienił jednak zdanie i zaciągnął się na statek „Patna” jako pierwszy oficer. Stary „jak świat, smukły jak chart i bardziej zżarty przez rdzę od wysłużonej kadzi żelaznej” statek zabrał na pokład około ośmiuset pielgrzymów i skierował się w stronę Morza Czerwonego.

III

Jim pełnił nocną wachtę. Statek spokojnie zmierzał do Perimu, a jego pasażerowie spali, odpoczywając po męczącym, upalnym dniu. Ukołysany spokojem Jim rozmyślał o wspaniałych czynach, które staną się jego udziałem. Zbliżał się koniec wachty, na mostku pojawił się kapitan. Niechlujnie ubrany, wywoływał obrzydzenie u Jima. Tuż za nim na pokładzie znalazł się drugi mechanik, rozsiewając woń alkoholu. Być może to właśnie sprawiło, że był bardzo gadatliwy. Użalał się nad ciężką pracą w maszynowni i na swojego bezpośredniego przełożonego - starszego mechanika. Kapitan i starszy mechanik przyjaźnili się od wielu lat. Wynurzenia mechanika przerwał nagły wstrząs. Spokojne morze i pracujące maszyny nie wskazywały na żadne niebezpieczeństwo.

IV

Miesiąc później Jim zeznawał przed sądem i opowiadał wydarzenia owej nocy. Po wstrząsie udał się z polecenia kapitana na dziób, by sprawdzić ewentualne uszkodzenia. Podnoszący się stan wody uzmysłowił mu, że statek może być przedziurawiony. Kiedy wracał na mostek, spotkał mechanika, który miał złamaną rękę. Kapitan wydał rozkaz zatrzymania maszyn. Nie zdradzał oznak zdenerwowania, mruczał tylko coś pod nosem, co Jim zrozumiał jako: „przeklęta para”.

Wśród publiczności sądowej znajdował się biały mężczyzna, pozostający nieco na uboczu. Z zainteresowaniem przysłuchiwał się zeznaniom Jima. Nazywał się Marlow.

V

Śledztwo w sprawie „Patny” cieszyło się dużym zainteresowaniem. Całe wybrzeże o tym mówiło. W gronie znajomych Marlow opowiadał o swoim pierwszym spotkaniu z Jimem przed budynkiem urzędu portowego. Czwórka mężczyzn: kapitan „Patny”, pierwszy i drugi mechanik oraz Jim, zjawiła się tam któregoś dnia. Dowódca statku został przyjęty przez szefa kapitanatu - kapitana Elliota. Wkrótce wybuchła straszna awantura. Po krótkiej chwili Niemiec wyszedł z budynku. Okazało się, że stracił certyfikat. Wsiadł do dorożki i nie pokazał się więcej. Z pozostałych jego towarzyszy tylko Jim wzbudził zaufanie Marlowa. Spokój i opanowanie cechujące młodzieńca wskazywały, że jest człowiekiem godnym zaufania.

Mechanik ze złamaną ręką trafił do szpitala, a jego przełożony udał się do swojego znajomego prowadzącego bar. Wkrótce jednak i on znalazł się w szpitalu, gdy po trzydniowym pijaństwie znaleziono go z objawami białej gorączki. Prześladowała go wizja różowych ropuch, o czym miał okazję przekonać się Marlow, kiedy odwiedzał w szpitalu jednego ze swoich ludzi. Zdaniem mechanika właśnie owe różowe gady były powodem zatonięcia statku.

VI

W taki oto sposób Jim został jedynym świadkiem na procesie. Było to dla niego przykre doświadczenie, gdyż nikt nie brał pod uwagę jego uczuć, a jedynie fakty. Jednym z ławników był kapitan Montague Brierly. Jego kariera przebiegała błyskotliwie. Nigdy w życiu nie popełnił błędu, a udział w procesie wyraźnie go nużył. W tydzień po zakończeniu śledztwa popełnił samobójstwo wyskakując za burtę swojego statku. Marlow dowiedział się szczegółów od pierwszego oficera „Ossy” - Jonesa. Wyznał on, że nie mógł znieść doskonałego, robiącego karierę kapitana. W noc samobójstwa Brierly wyszedł na rufę i więcej go nie widziano. Odnaleziono jedynie złoty zegarek przywiązany do relingu i dwa listy. W pierwszym, skierowanym do pierwszego oficera, były wskazówki odnośnie do dowodzenia okrętem. W drugim - rekomendował armatorowi tegoż oficera na kapitana „Ossy”. Polecił mu też opiekę nad jego ukochanym psem, Korsarzem. Jones nie został jednak kapitanem. Nowy zwierzchnik nie wzbudził jego zaufania, nie mógł znieść jego osoby na miejscu Brierly’ego, który okazał mu tak wiele zainteresowania. Porzucił służbę na „Ossie”, a dwa lata później został kapitanem innego statku.

Marlow pamiętał Brierly’ego z procesu. Wyraźnie zdegustowany całą sytuacją kapitan sugerował, by Jim wyjechał. Zamierzał nawet wspomóc go finansowo. Drugiego dnia procesu Marlow zatrzymał się rozmawiając ze znajomym. Wtem zaczepił go Jim i oskarżył o użycie obraźliwych słów pod jego adresem. Ponieważ zaszła pomyłka, a osoba młodzieńca wzbudzała sympatię Marlowa, postanowił zaprosić go na obiad.

VII

W trakcie spotkania w restauracji Jim próbował przedstawić motywy swojego działania. Udział w śledztwie uważał za swój obowiązek po ucieczce kapitana. Nie chciał wrócić do domu, by nie zasmucać ojca. Nie miał pieniędzy, utracił dyplom, miał złamaną karierę zawodową. Opowiedział Marlowowi wydarzenia tragicznej nocy. Wygięta grodź groziła pęknięciem i zalaniem statku. Przekonany o nieuchronnej katastrofie myślał o śpiących na pokładzie pielgrzymach. Miał świadomość, że gdyby do tego doszło, niewielu mogłoby się uratować. Łodzi ratunkowych było zaledwie siedem. Nie chciał wywoływać paniki, która zawsze towarzyszyła takim okolicznościom. Nie zbudził nawet członków załogi.

VIII

Jim wpadł na pomysł odcięcia łodzi ratunkowych, które miały szansę utrzymać się na powierzchni wody po zatonięciu parowca. W drodze na śródokręcie został zaczepiony przez pielgrzyma proszącego o wodę. Gdy przybył na miejsce okazało się, że kapitan i jego kompani usiłują opuścić na wodę szalupę ratunkową. Coś jednak zacięło się i nie mogli tego uczynić. Wzywali na pomoc Jima, on jednak został obojętny. Równie obojętni byli dwaj Malaje stojący przy sterze. Później stwierdzili, że nawet nie przyszło im do głowy, że biali ludzie mogli opuścić statek ze strachu. Gdy ponaglany krzykami Jim dalej nie reagował, został nazwany przez pierwszego mechanika tchórzem. Wywiązała się między nimi bójka.

IX

Jim chciał, żeby wszystko raz już się skończyło, by parowiec zatonął. Przyglądał się z obrzydzeniem czwórce mocującej się z szalupą. Wtem niebo pociemniało, a martwa fala zapowiedziała zbliżającą się burzę. Jim zdawał sobie sprawę z tego, że najmniejsze wzburzenie morza oznacza katastrofę „Patny”. Odciął pozostałe łodzie. Obserwował skłóconą czwórkę, gdy poczuł poruszenie się statku. Był przekonany o jego nieuchronnym końcu. Jeden z czwórki nagle upadł - jak się później okazało, zmarł na serce. Druga martwa fala przeszła pod statkiem. Kapitanowi i jego kompanom udało się wreszcie opuścić szalupę. Przywoływali swojego kolegę nie wiedząc, że już nie żyje. Jim skoczył w morze czując, że statek powoli się zanurza.

X

Uciekinierzy byli przekonani, że to ich przyjaciel i wciągnęli Jima do łodzi. Ciemności uniemożliwiały identyfikację. Wkrótce stracili z oczu światła „Patny”, co upewniło ich, że statek zatonął. Zrozpaczony Jim chciał wyskoczyć z łodzi i popłynąć na to samo miejsce, nie uczynił tego jednak. Wkrótce uciekinierzy odkryli swoją pomyłkę. Obrzucali pierwszego oficera wyzwiskami, byli wściekli, a to utrzymało go przy życiu. Zdecydowany na stoczenie walki, całą noc spędził trzymając w dłoni kawałek drewna. Morze uspokoiło się, a z nim pasażerowie łodzi. Jim pełnił wachtę, podczas gdy reszta spała w cieniu. Pomimo, że spędził wiele godzin wystawiony na promienie słoneczne, uniknął choroby lub nawet śmierci.

XI

Jim czuł się zagubiony. Liczył na pomoc i poradę Marlowa: „Jim stał (...) przede mną widząc, iż wiek i mądrość mogą znaleźć lekarstwo na ból prawdy (...)”. Nie mógł stchórzyć po tym, co zrobił. Nie chciał uciekać. Pragnął stawić czoła wszystkiemu.

XII

Statek „Avondale” zabrał na swój pokład pasażerów łodzi. Jim w milczeniu wysłuchał opowiadania towarzyszy: po lekkim zderzeniu opuszczono łodzie starając się nie wywołać paniki. Nadciągnęła jednak burza i zatopiła okręt. Uratowała się tylko jedna łódź.

Co naprawdę stało się z „Patną”? Okazało się, że nie zatonęła. Następnego dnia natknęła się na nią francuska kanonierka. Podpłynęła bliżej do przepełnionego ludźmi statku. Wysłani na rekonesans dwaj oficerowie nie mogli porozumieć się z pasażerami. Obejrzeli uszkodzenia i zapadła decyzja o holowaniu „Patny”. Skierowano się do najbliższego portu. Jednak w każdej chwili dwaj ludzie byli gotowi, by przeciąć liny w razie niebezpieczeństwa. Szczęśliwie oba statki dotarły do celu. O akcji ratowniczej dowiedział się Marlow od francuskiego oficera, który w niej uczestniczył. Stało się to w jakiś czas po rozmowie z Jimem.

XIII

W rozmowie z francuskim oficerem pojawił się problem zachowania Jima. Francuz twierdził, że w życiu każdego człowieka, nawet najdzielniejszego, przychodzi moment, kiedy „wszystko się z rąk wypuszcza. I trzeba żyć z tą prawdą”. I choć „człowiek urodził się tchórzem”, to spojrzenie, a także przykład innych zmusza człowieka do walki z tą słabością.

Po odejściu oficera Marlow odtworzył w pamięci rozmowę z Jimem, kiedy to przedstawił mu propozycję kapitana Brierly’ego. Sam również chciał przygotować list polecający do swojego przyjaciela z prośbą o znalezienie pracy dla niego. Jim odrzucił jednak tę możliwość. Twierdził, że musi przejść przez piekło procesu. Gardził kapitanem i mechanikami, którzy uciekli. Świadomość dokonanego czynu sprawiła, że nie mógł sobie znaleźć miejsca. Przed nim było całe życie, a miał niespełna dwadzieścia cztery lata.

XIV

Następnego dnia miano ogłosić wyrok w sprawie „Patny”. Marlow udał się do sądu. Tam usłyszał, że nie można ustalić dokładnej przyczyny wypadku. Kapitan i Jim stracili dyplomy w wyniku oczywistego zaniedbania obowiązków i opuszczenia powierzonych sobie ludzi. Ich kariera oficerska była skończona.

Po wyjściu z sądu, Marlow natknął się na człowieka o nazwisku Chester, który trudnił się wszelkimi możliwymi zajęciami na morzu. Twierdził on, że Jim niepotrzebnie przejął się tą sytuacją. Opowiedział historię swego wspólnika, kapitana Robinsona, który był oskarżany o wszelkie możliwe przestępstwa, jednak nic sobie z tego nie robił. Chester organizował morską wyprawę na wyspy koralowe i zamierzał zatrudnić Jima jako nadzorcę robotników ładujących przywożony towar. Prosił Marlowa o pośrednictwo w tej sprawie, na co ten jednak nie przystał. Chester był niezadowolony i dał temu wyraz w ostrej wymianie zdań.

XV

Marlow był zajęty własnymi sprawami zawodowymi i przez jakiś czas nie spotykał się z Jimem. Wreszcie odszukał go w porcie i zabrał ze sobą do hotelu. Młody człowiek szedł za nim posłusznie jak małe dziecko. Był zupełnie bezwolny. Nie miał się gdzie schronić ze swoją samotnością. Pokój Marlowa był jedynym miejscem, w którym uporał się sam z sobą. Gospodarz umożliwiał mu to, pozostawiając go samego i zajmując się pisaniem listów. Długi czas Jim stał niby wrośnięty w ziemię, zmagając się ze sobą. Jego udręczona postać wzbudziła współczucie Marlowa, który cieszył się, że nikt z bliskich Jima nie widzi go w tym stanie.

XVI

Czas spędzony w pokoju Marlowa pozwolił Jimowi uspokoić się i przemyśleć pewne sprawy. Gospodarz ukradkiem obserwował jego zgarbioną sylwetkę. Mijał czas. Wieczorem rozpętała się burza. Jim podziękował za gościnę i zamierzał opuścić pokój. Marlow zdawał sobie sprawę ze stanu duszy młodzieńca. Wiedział, że w takim nastroju, bez pomocnej ręki, stoczy się na dno. Postanowił walczyć o tego człowieka. Pomimo sprzeciwu Jima, zatrzymał go w pokoju.

XVII

Jim zawrócił, choć Marlow podejrzewał, że to ulewa ostatecznie wpłynęła na tę decyzję. Gospodarz proponował mu swoją pomoc. Przekonywał, że samotni, bezdomni ludzie na Wschodzie są skazani na zgubę i rozpacz. Poinformował go o liście do znajomego, w którym poleca Jima i bierze za niego bezwzględną odpowiedzialność. Wiadomość ta bardzo poruszyła młodego człowieka. Dostrzegł szansę na rozpoczęcie nowego życia. Opuszczał pokój pewnym krokiem „człowieka stąpającego w jasnym świetle dnia”.

XVIII

Jim rozpoczął pracę u znajomego Marlowa, który otrzymał bardzo pochlebny list o swoim protegowanym. Denver był dziwakiem, Jim przypadł mu jednak do gustu, głównie z powodu miłego charakteru i małomówności. Po pewnym czasie Marlow otrzymał list, z którego wynikało, że Jim opuścił nagle swojego pracodawcę bez wyraźnego powodu. Okazało się jednak, że powód był, o czym informował młodzieniec w swoim liście. W łuszczarni Denvera rozpoczął pracę drugi mechanik „Patny”. Jim skarżył się, że nie mógł znieść jego poufałego zachowania, które sugerowało, że łączy ich jakaś wstydliwa tajemnica.

Rozpoczął pracę w firmie „Egström i Blake” zajmującą się dostawami okrętowymi. Marlow napisał kolejny list polecający. Później spotkał się osobiście z Jimem, który wyraził żal z powodu opuszczenia Denvera. Darzył go wielkim szacunkiem i sympatią, jednak nie mógł znieść tej kłopotliwej dla siebie sytuacji. Czas pokazał, że takich sytuacji miało być więcej. Przekonał się o tym Marlow, gdy nie zastał Jima w firmie dostawczej. Po raz kolejny opuścił on posadę, nie podając konkretnego powodu. Egström żałował tak dobrego pracownika, nie mógł zrozumieć jego zachowania. Dopiero pytanie Marlowa o ewentualną rozmowę o „Patnie” wyjaśniło sprawę. W dzień odejścia Jima miała miejsce w kantorze rozmowa na temat „Patny”, w trakcie której załogę parowca nazwano tchórzami.

XIX

Jim często zmieniał pracę, scenariusz był zawsze ten sam: wieści lub rozmowa o „Patnie” zmuszały go do odejścia. To zachowanie przyczyniło się do jego swoistej popularności. Wszystkim znane były przyczyny takiego zachowania. Nie ułatwiało to życia Jimowi. Gdy pracował w Bangkoku, jeden z oficerów, rozzłoszczony niepowodzeniem w grze, wyraził się niepochlebnie na jego temat. W chwilę później został wyrzucony z restauracji przez zdenerwowanego Jima. Jego zachowanie oburzyło wszystkich. Marlow przyjął Jima na pokład swojego statku. Jim większość czasu spędzał w kabinie, unikając towarzystwa i rozmów. Marlow był świadomy grożącego mu niebezpieczeństwa. Zrozumiał, że żadne miejsce nie będzie dobre dla Jima, gdyż on nie szukał ulgi. Zanurzył się w cierpieniu i tylko jakaś szansa mogła mu pomóc. Marlow postanowił porozmawiać na ten temat ze Steinem, człowiekiem, którego darzył wielkim szacunkiem, i który mógł pomóc w tej sprawie.

XX

Stein był bogatym i szanowanym kupcem. Marlow przybył do niego po radę. Spotkali się w gabinecie zastawionym gablotkami z owadami. Gospodarz opowiedział historię pozyskania niezwykle pięknego motyla. Miało to miejsce w czasie jego pobytu na wyspie Celebes, ogarniętej wówczas zamieszkami. Pewnego razu wpadł w zasadzkę. Udało mu się pokonać napastników i wtedy dostrzegł owego pięknego motyla.

Marlow przedstawił sprawę, która go tu sprowadziła. Stein wysłuchał uważnie historii Jima, którego określił krótko: „romantyk”.

XXI

Za radą Steina Jim trafił do Patusanu. Miał objąć stanowisko dyrektora stacji handlowej należącej do Steina. Marlow wyjeżdżał do Anglii i rad był zostawić go w jakimś miejscu, w którym strapiony Jim mógłby zapomnieć o dręczących go koszmarach. Nie mógł wrócić do kraju, nie pozwalały mu na to jego uczucia. W Patusanie Jim znalazł się w całkiem nowych warunkach. Pozostawił za sobą „swoje ziemskie skazy i reputacje”.

XXII

Jim udawał się do krainy niegdyś często odwiedzanej z powodu pieprzu, teraz zupełnie zapomnianej. Rządził nią młody sułtan, a sułtanem rządzili jego wujowie. Miejscowa ludność niepewna była życia i mienia. Szczególnie dawał się jej we znaki radża Allang „sprawujący władzę nad rzeką, najgorszy z wujów sułtana”, którego Marlow i Jim mieli okazję osobiście poznać. Jim był bardzo wdzięczny Steinowi za okazaną pomoc. Marlow tłumaczył, że to tylko forma zwrotu pożyczki, którą otrzymał Stein od pewnego bogatego Szkota. Pomagając innym zwracał jak gdyby zaciągnięty dług.

XXIII

Jim otrzymał od Steina srebrny pierścień, który był formą listu rekomendacyjnego dla starego znajomego Doramina. Był on wpływową osobą w Patusanie. Jim rozwodził się nad dobrocią Steina, był podekscytowany wyjazdem. Nie przejmował się grożącymi mu niebezpieczeństwami. Marlow ofiarował mu pistolet i naboje, których Jim zapomniał podczas gorączkowego pakowania. Kapitan jego statku twierdził, że Jim jest „na podobieństwo trupa”, gdyż udaje się do bardzo niepewnego kraju. On sam jednak nie przejmował się tym, był dobrej myśli.

XXIV

Marlow zjawił się w Patusanie dwa lata później. Przywiózł wiadomości, że Stein ma zamiar ofiarować mu dom i towary na dogodnych warunkach. Jim opowiedział mu historię swojego przybycia. Mieszkańcy rybackiej wioski przyjęli go nieufnie, gdyż od dawna nie widzieli białego człowieka. Po długim namyśle zdecydowali się zawieźć go w górę rzeki. Jim usnął w czółnie, a po przebudzeniu zobaczył, że wioślarze porzucili go przy brzegu jakiejś osady. Otoczyli go uzbrojeni ludzie. Jim przypomniał sobie o nienabitym rewolwerze. Być może to uratowało mu życie, bo nie próbował się bronić. Został zaprowadzony przed radżę.

XXV

Relację z pierwszych dni pobytu w osadzie Jim złożył Marlowowi w trakcie wizyty u radży Allanga. Gospodarz przyjmował ich z szacunkiem, choć w jego zachowaniu można było dostrzec strach. Jim po trzech dniach spędzonych w nędznych warunkach i z marnym jedzeniem przeskoczył palisadę i uciekł. Po rozpaczliwej ucieczce trafił do domu Doramina, gdzie zajęto się nim troskliwie. Żona Doramina traktowała go jak syna. Jej mąż był naczelnikiem dużej społeczności uchodźców z Celebesu, która stworzyła stronnictwo sprzeciwiające się radży. Allang uważał się za osobę najważniejszą w swoim kraju i wszelkie próby oporu kończyły się śmiercią. Napiętą sytuację komplikował dodatkowo Szarif Ali - Arab. Zgromadził on wokół siebie plemiona z głębi kraju i pustoszył okoliczne wsie.

XXVI

Kiedy pojawił się Jim, społeczność Bugisów była w bardzo ciężkiej sytuacji. Jim ułożył śmiały plan, który udało się zrealizować dzięki powadze Doramina i odwadze jego syna - Daina Warisa. W arsenale naczelnika znajdowały się dwa działa i kilka armatek, które wciągnięto na wzgórze za pomocą kołowrotu skonstruowanego przez Jima. Na wzgórzu znajdował się obóz Szarifa. Dzięki tej broni zdobyto twierdzę. W trakcie przygotowań i samej walki Jim zaprzyjaźnił się z Dainem Warisem.

XXVII

Jim cieszył się wśród okolicznej ludności zadziwiającą popularnością. Przypisywano mu magiczne umiejętności, o czym dowiedział się Marlow od Sury - miejscowego czarownika. Z pewnością przyczyniło się do tego zwycięstwo nad Szarifem. Jim jako pierwszy dopadł obozu wroga, gdzie o mało nie stracił życia. Z pomocą przyszedł mu Dain Waris. Po krótkiej walce zaskoczeni zbóje Alego zostali pokonani.

Moralne zwycięstwo było olbrzymie. Jim stał się wielkim autorytetem dla Malajów, którzy zasięgali jego rad w przeróżnych sprawach. Raz nawet jeden mężczyzna przybył z zapytaniem, czy ma się rozwieść z żoną. Od czasu obalenia Szarifa Alego jego słowo decydowało o wszystkim. Jim wiedział, że jest to wielka odpowiedzialność.

XXVIII

Jim stał się praktycznie władcą kraju, gdyż Szarif uciekł, a radża Allang obawiał się, że podzieli jego los. Tymczasem słuchał wszelkich napomnień Jima i wypełniał jego polecenia bez szemrania. Doramin zdawał sobie sprawę z pozycji Europejczyka wśród Malajów. Podejrzewał jednak, że po pewnym czasie wyjedzie i w kraju znowu zapanuje chaos. Żywił nadzieję, że jego syn obejmie stanowisko władcy Patusanu. Od Marlowa dowiedział się, że Jim nie wyjedzie i był ciekaw, jakie powody zaprowadziły tego młodego człowieka w tak odległą krainę. Na to pytanie nie uzyskał jednak odpowiedzi.

Tymczasem Jim poznał i pokochał Jewel, córkę swojego poprzednika, który był na stanowisku dyrektora stacji handlowej. Dziewczynę wychowywała samotna matka. Jim nazwał swoją żonę Klejnotem. Marlow skojarzył to imię z pogłoskami, z którymi spotkał się w drodze, a które mówiły o drogocennym kamieniu będącym własnością młodego białego żyjącego w Patusanie. Niektórzy prosili go nawet o pośrednictwo w nabyciu szlachetnego kamienia.

XXIX

Marlow poznał osobiście żonę Jima. Przekonał się, że dziewczyna całkowicie i bezgranicznie kochająca i zapatrzona w męża prawie upodobniła się do niego fizycznie. Otaczała go uwielbieniem i czułością. Drugim opiekunem Jima był Tamb’ Itam, jego służący, który nie odstępował go na krok. Milcząca postać ciągle była obecna w otoczeniu Jima. Z tego powodu Tamb’ Itam cieszył się dużym poważaniem wśród Malajczyków. On zaś sam szczerze nie znosił swego poprzedniego pana - Corneliusa. Widywano go często, jak krążył wokół domu. Jim wspomniał o pierwszych dniach pobytu u Portugalczyka. Witany wylewnie i przyjaźnie poklepywany, był jednocześnie prawie głodzony i zmuszany do wystawiania pokwitowań za rzeczy, których praktycznie nie otrzymał. Przekonał się, że Cornelius jest nikczemnym człowiekiem, że właśnie on doprowadził do zupełnej ruiny majątek powierzony mu przez Steina.

XXX

Podły Portugalczyk rozkradł majątek należący do firmy Steina. Jim nie otrzymał żadnych rachunków, pieniędzy ani wyjaśnień. Sama jego obecność doprowadzała jednak Corneliusa do furii. W tym czasie Jim dowiadywał się o zamachach planowanych na jego życie. Wiele osób donosiło mu o spiskach. Chodziło o wyprowadzenie go z równowagi. Wreszcie sam Portugalczyk zaofiarował „pomoc” w wyjeździe, w zamian za pewną kwotę. W czasie bezsennych nocy Jim obmyślał plan rozprawy z Szarifem. Nad jego bezpieczeństwem czuwała pasierbica Corneliusa. Jim bardzo współczuł dziewczynie gnębionej przez łotra. Ona zaś udzielała mu wielu cennych wskazówek na temat miejscowych obyczajów.

XXXI

Nazajutrz Jim spotkał się z Doraminem i innymi znacznymi mężami bugiskiej społeczności. Udało mu się nakłonić Bugisów do walki z Szarifem. Zadowolony powrócił do domu. Nocą wyrwała go ze snu dziewczyna, dała mu rewolwer i ostrzegła przed czwórką napastników ukrytych w szopie. Dowiedział się również, że dziewczyna czuwała każdej nocy nad jego bezpieczeństwem. Był zakłopotany, ale i wdzięczny za troskę. Udało mu się zastrzelić jednego z napastników. Reszcie, która się poddała, darował życie.

XXXII

Pojmanym bandytom kazał wskoczyć do rzeki z pozdrowieniami dla Szarifa. Jim zwierzył się Marlowowi z wielkiej miłości do żony. Wzruszony był jej wielkim przywiązaniem i oddaniem. Okazało się, że dawna zmora wciąż mieszka w jego pamięci. Wieczorem Marlow spotkał się z żoną Jima. Z rozmowy z nią domyślił się, że ta drobna istota żyje w ciągłym strachu i niepewności, że świat, z którego jej mąż przybył, upomni się kiedyś o niego.

XXXIII

Marlow zapewniał Klejnot, że nie zamierza zabierać jej męża. Pamiętnej nocy, gdy zginął jeden z napastników, Jim obiecał swojej przyszłej żonie, że nigdy jej nie opuści. Teraz ona obawiała się, że jej życie będzie podobne do tego, jakie spędziła jej matka - opuszczona i rozpaczająca po mężczyźnie, który odszedł. Zdawała sobie sprawę z tego, że w życiu Jima jest coś, co nigdy nie da mu spokoju, jakaś tajemnica, której nie chciał wyjawić. Również Marlow unikał tego tematu, zapewnił jedynie kobietę, że on sam nigdy nie stanie się przyczyną wyjazdu Jima. Obiecał, że nigdy już nie wróci w to miejsce.

XXXIV

Nadszedł Jim. Marlow wymknął się, żeby na osobności raz jeszcze zastanowić się nad tą całą sprawą. Jego rozważania przerwało nadejście Corneliusa. Żalił się na swój los, prosił o wstawiennictwo u Jima. Uważał, że za opiekę nad Klejnotem należy mu się jakaś suma. Zaofiarował też dalszą pomoc, gdy Jim wróci do kraju. Na wieść, że Jim nie opuści Patusanu, Cornelius wpadł we wściekłość. Rzucił obelgi pod adresem swojego następcy, nazwał go złodziejem.

XXXV

Marlow wyruszył w powrotną drogę do kraju. Początkowo towarzyszył mu Jim, który popłynął z nim do rybackiej wioski u ujścia rzeki. Kapitan wsiadł na statek. Na początku Jim chciał przekazać jakąś wiadomość do kraju, potem jednak zrezygnował z tego zamiaru.

XXXVI

Marlow zakończył opowiadanie o Jimie, a jego słuchacze w milczeniu opuścili werandę. Jednemu z nich dane było poznać dalsze losy Jima za sprawą listów od Marlowa, które otrzymał dwa lata później. Był wśród nich list od Jima, który pisał z fortu w Patusanie. Wybudował go jako bezpieczne schronienie dla wszystkich ludzi, gdzie w razie niebezpieczeństwa mogli się ukryć. Drugi list napisał ojciec Jima. Wypełniały go głównie nowiny rodzinne i rady moralne, a pochodził z czasów okrętowania się na „Patnie”. Przez te wszystkie lata Jim troskliwie go przechowywał.

XXXVII

Jak wynikało z listu, Marlow odwiedził Steina w Semarangu. Tam natknął się na Tamb’ Itama. Miał nadzieję spotkać też Jima, ale zobaczył jedynie jego żonę. Z goryczą oznajmiła, że mąż opuścił ją, nie pozwolił sobie towarzyszyć opętany tajemniczym widmem. Odrzucił jej oddanie i miłość. Pełna goryczy nie słuchała wyjaśnień Steina i Marlowa.

XXXVIII

Dalsze kartki listu zawierały pisemną relację Marlowa. Kilka miesięcy później natknął się na człowieka nazwiskiem Brown. Umierał na astmę, ale cieszył się z zemsty dokonanej na Jimie. Był znanym rzezimieszkiem, odznaczającym się szczególnym okrucieństwem. Pewnego razu udało mu się wraz z załogą opanować hiszpański szkuner rządowy. Cierpieli z powodu braku pożywienia i wody, jednak obawiali się zawijać do portów. Przed ostateczną wyprawą na Madagaskar postanowili uzupełnić zapasy w Patusanie. Naczelnik rybackiej wioski zdołał ostrzec mieszkańców, którzy zaatakowali zbliżających się piratów. Ci udali się na pobliskie wzgórze, gdzie przygotowali zasieki i oczekiwali na atak.

XXXIX

W tym czasie Jim bawił w głębi lądu. Starszyzna zebrana na naradzie wysłuchała płomiennej mowy Klejnotu, która poparła Daina Warisa planującego natychmiastowy atak. Ostatecznie postanowiono zabezpieczyć osadę przed napadem i uniemożliwić piratom ucieczkę. Dowodzący ludźmi Doramin wysłał syna z oddziałem w dół rzeki. W naradzie brał udział wysłannik radży, Kassim. Postanowił on wykorzystać zaistniałą sytuację do wzmocnienia władzy Tunku Allanga. Przy pomocy Corneliusa nawiązał kontakt z okrążonymi piratami. Przekazano im żywność, a Portugalczyk zapoznał Browna z wewnętrznymi stosunkami w Patusanie. Kassim zamierzał przy pomocy ludzi Browna rozprawić się z Burgisami, Cornelius namawiał zaś do zabicia Jima.

XL

Brown przeciągał rozmowy z Kassimem. Tymczasem zastanawiał się nad porozumieniem z Jimem i podziałem władzy. Równocześnie pragnął splądrować osiedle, które niespodziewanymi strzałami rzuciło mu wyzwanie. Na jego rozkaz jeden z towarzyszących mu ludzi zastrzelił krajowca, aby udowodnić swą wolę walki z przeważającym przeciwnikiem. Tymczasem Kassimowi udało się podzielić oddziały Bugisów. Część mieszkańców zastanawiała się nad porozumieniem z radżą, inna część ukrywała się w dżungli. Jedynie Doramin ze swoimi ludźmi przygotowywali się do obrony. Wieczorem postrzelono jednego z piratów, który lekkomyślnie udał się do łodzi po tytoń. Zmarł samotnie po długich męczarniach. Nad ranem przybył do fortu Jim, radośnie witany przez swoich ludzi. Cornelius uprzedził Browna, że tuan osobiście przyjdzie z żądaniem pozostawienia jego ludzi w spokoju. Radził wykorzystanie okazji i zastrzelenie Jima.

XLI

Cornelius miał rację. Jim istotnie przybył na rozmowę z Brownem. Rozmawiali stojąc na przeciwległych brzegach zatoki. Brown znienawidził Jima od pierwszej chwili, gdyż młody tuan był uosobieniem władzy, bezpieczeństwa i potęgi. Żądał możliwości walki, która była jedyną szansą godnego zakończenia sprawy.

XLII

Jednak Brown posiadał dar wyczuwania słabych stron w swoich ofiarach. Napaść na Patusan tłumaczył głodem, a zastrzelenie krajowców - ratowaniem życia za każdą cenę. Ten argument poruszył uśpioną strunę w duszy Jima. Brown odmówił oddania broni twierdząc, że to jedyna możliwość obrony przed krajowcami. Jim udał się do Doramina, a potem do fortu na naradę. Przekonywał do wypuszczenia piratów tłumacząc, że zabłądzili. Gotów był odpowiedzieć własnym życiem za krzywdę, która mogłaby spotkać jego ludzi po uwolnieniu złoczyńców.

XLIII

Ostatecznie starszyzna wyraziła zgodę na propozycję Jima. On zaś wydawał rozkazy oddziałom i zajął opuszczony przez radżę ostrokół. Zamierzał zabezpieczyć ludność przed piratami powracającymi na statek. Cornelius przekazał Brownowi decyzję starszyzny, ale równocześnie opowiedział o oddziale syna Doramina rozbitym w dole rzeki. Sugerował, że niespodziewany wypadek mógłby zachwiać dotychczasową pozycję Jima wśród krajowców. Poinformował o przesmyku, którym można było dostać się niepostrzeżenie do ludzi Daina Warisa.

XLIV

Tamb’ Itam przybył do obozu Daina Warisa z wieścią od Jima, że pozwala się przepłynąć łodzi Browna. Tymczasem piraci napadli na zaskoczonych Burgisów. Wśród zabitych znalazł się również Dain Waris. Tamb’ Itam zorientował się od razu, co się stało, gdy dostrzegł Corneliusa starającego się zepchnąć łódź. Zabił zdrajcę i udał się do Jima z wieścią o tragedii. Piratom udało się odpłynąć. Miesiąc później parowiec zabrał na pokład trzech wycieńczonych ludzi. Dwóch zmarło. Trzecim był Brown.

XLV

Tamb’ Itam przybył do fortu z tragiczną wieścią. Jim zamierzał udać się w pościg za piratami. Po chwili zrozumiał, że zawiódł tych, którzy w niego wierzyli. W osadzie rósł gniew i strach, gdyż obawiano się ponownej napaści piratów. Ta jednak nie nastąpiła. Przywieziono ciało Daina Warisa. Wszyscy pogrążyli się w żałobie. Tymczasem Jim przebywał w swoim forcie. Żona zachęcała go do obrony lub ucieczki przed zagniewanym ludem. Zrezygnowany Jim nie zamierzał się jednak bronić. Pomimo protestów żony udał się do domu Doramina. Zgromadzeni tubylcy zrozumieli, że przyszedł wziąć winę na siebie. Zginął trafiony strzałem zrozpaczonego ojca. Klejnot żyła w domu Steina, pogrążona w bólu i żalu do mężczyzny, który opuścił ją pomimo złożonej obietnicy.

Pogłębiaj wiedzę w temacie: Lord Jim (J. Conrad)

Zobacz podobne opracowania

Ciekawostki (0)

Zabłyśnij i pokaż wszystkim, że znasz interesujący szczegół, ciekawy fakt dotyczący tego tematu.

Teksty dostarczyło Wydawnictwo GREG. © Copyright by Wydawnictwo GREG

Autorzy opracowań: B. Wojnar, B. Włodarczyk, A Sabak, D. Stopka, A Szostak, D. Pietrzyk, A. Popławska, E. Seweryn, M. Zagnińska, J. Paciorek, E. Lis, M. D. Wyrwińska, A Jaszczuk, A Barszcz, A. Żmuda, K. Stypinska, A Radek, J. Fuerst, C. Hadam, I. Kubowia-Bień, M. Dubiel, J. Pabian, M. Lewcun, B. Matoga, A. Nawrot, S. Jaszczuk, A Krzyżek, J. Zastawny, K. Surówka, E. Nowak, P. Czerwiński, G. Matachowska, B. Więsek, Z. Daszczyńska, R. Całka

Zgodnie z regulaminem serwisu www.opracowania.pl, rozpowszechnianie niniejszego materiału w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, utrwalanie lub kopiowanie materiału w celu rozpowszechnienia w szczególności zamieszczanie na innym serwerze, przekazywanie drogą elektroniczną i wykorzystywanie materiału w inny sposób niż dla celów własnej edukacji bez zgody autora jest niedozwolone.