- prawdopodobni:
Sierotka Marysia: mała, kilkuletnia dziewczynka, której rodzice zmarli. Musiała ciężko pracować u gospodyni, u której mieszkała (sprzątała, zajmowała się dziećmi, pasła gęsi). Nikt jej nigdy nie kochał, nie powiedział dobrego słowa. Biednie, ale czysto ubrana, stroniła od innych dzieci. Była smutna i samotna. Jej jedynym przyjacielem był piesek Gasio. Pomagał Marysi pilnować gąsek. Kiedyś zdarzyło się nieszczęście - lis zadusił gęsi. Wtedy sierotka, zapłakana i zrozpaczona, spotkała krasnoludka Podziomka. Poszli razem do królowej Tatry prosić, aby podarowała Marysi siedem gąsek. Królowa spełniła prośbę dziewczynki. Ze szczytu góry, na którym wznosił się pałac królowej, Marysia ujrzała swe gąski na łące pod lasem. Nie wiadomo, jak wróciła do domu. Znalazł ją śpiącą w lesie biedny chłop, Skrobek, i zabrał do swej chaty. Od tej pory sierotka zamieszkała u Skrobka. Jego synowie traktowali ją jak siostrę, a on - jak córkę.
Marysię cechują: dobroć (bo zawsze można było liczyć na jej pomoc), odpowiedzialność (bardzo dbała o swoje gąski), prostota i skromność (nawet, gdy stanęła przed obliczem królowej Tatry, nie śmiała prosić o rzeczy wielkie, poprzestała jedynie na prośbie o odzyskanie utraconych gąsek).
Skrobek: był biednym chłopem, wdowcem. Miał dwóch synów: Kubę i Wojtka. Bieda tak go przygniotła, że nawet nie miał siły na uprawę ziemi. Dopiero dzięki podstępowi krasnoludków zaorał zagon i zdobył ziarno na siew. A kiedy pokochał ziemię, kiedy zobaczył efekty swej pracy - zaczęło mu się lepiej powodzić.
- fantastyczni:
Krasnoludki: małe, ubogie ludki, które zimę spędzały w Kryształowej Grocie pod ziemią, a na wiosnę szli między ludzi. Pomagali im, a i sami mogli się pożywić. Krasnoludkami rządził król Błystek. Ich dzieje spisywał nadworny kronikarz, Koszałek-Opałek: tak był zajęty swoimi księgami i obliczeniami, że nawet nie zauważał, co się wokół niego działo. Warto wspomnieć również Podziomka - nienasyconego żarłoka, ale i wiernego towarzysza Marysi w jej drodze do królowej Tatry.
Królowa Tatra: potężna wróżka, litościwa dla skromnych i ubogich, okrutna dla złych, zachłannych. Jej pałac wznosił się wśród niebotycznych gór - Tatr.
Lis Sadełko: chytre i podstępne stworzenie. Zadusił gąski sierotki Marysi, wprowadził w błąd Koszałka-Opałka.
Półpanek: żaba, uważająca się za wybitnego śpiewaka. Pękł z dumy i babuleńka musiała go zszywać.
Szczur Wiechetek: kradł ziarno, aby jego dzieci nie umarły z głodu. Chciano skazać go na śmierć, ale Błystek przebaczył szczurowi i rozkazał krasnoludkom opiekować się jego dziećmi.
Czas akcji: dawno temu (nieokreślony).
Miejsce akcji: Głodowa Wólka, Kryształowa Grota, Tatry (w czasie wędrówki Marysi).
1. Koszałek-Opałek wyrusza w poszukiwaniu wiosny.
2. Kim są krasnoludki.
3. Błystek z krasnoludkami opuszcza Kryształową Grotę.
4. Krasnoludki spotykają Skrobka.
5. Koszałek-Opałek i Podziomek wpadają w ręce Cygana.
6. Chata Skrobka staje się domem krasnoludków.
7. Koszałek-Opałek przyjaźni się z lisem Sadełko.
8. Lis dusi gąski Marysi Kukulanki.
9. Skrobek zaczyna dbać o gospodarstwo.
10. Marysia wędruje do królowej Tatry.
11. Królowa Tatra spełnia życzenie sierotki, która zamieszkuje u Skrobka.
12. Krasnoludki zbierają ziarno na siew dla Skrobka.
13. Lis Sadełko ginie w walce.
14. Krasnoludki powracają na zimę do Kryształowej Groty.
15. Koszałek-Opałek zostaje na ziemi, by opowiadać dzieciom bajki.
Zima była długa i ciężka. Szczególnie dotkliwie odczuły to krasnoludki. W ich podziemnej Kryształowej Grocie zimno sprawiło, że król Błystek przymarzł do tronu. Jakaż zapanowała tam radość, kiedy po długim wyczekiwaniu zaobserwowano pierwsze objawy odwilży! Aby się upewnić, czy to już koniec zimy, wysłano na ziemię kronikarza Koszałka-Opałka. Uczony mąż zabrał ze sobą wielką butlę atramentu, gęsie pióro oraz kronikę i wyruszył na poszukiwanie wiosny.
Koszałek-Opałek zawsze tak był wpatrzony w księgi, że na niczym poza tym się nie znał i niczego nie rozumiał. Każdy inny krasnoludek zauważyłby niezawodne znaki nadchodzącej wiosny: śpiewające ptaki, młodą trawę i ożywienie panujące w przyrodzie, ale uczony nie widział tego i szedł dalej.
Po całodniowej wędrówce dotarł wreszcie do wioski. Uwagę jego zwróciło zbiegowisko lamentujących kobiet. Długo wsłuchiwał się w ich narzekania, aż w końcu wywnioskował, że wieś została napadnięta przez Tatarów. Najeźdźcy ci, pod przewodnictwem swego nieustraszonego wodza - Lisa Wielkiego - wymordowali wszystkie kury i koguty. Zauważył, że pokrzywdzeni przygotowują odwet, i nie uszło jego uwagi, iż na tę wyprawę idą nie mężczyźni, lecz kobiety, dzieci i psy. Co zobaczył, to zapisał w swojej kronice.
W rzeczywistości to nie Tatarzy napadli na wioskę, lecz podstępny lis wydusił kury. Wyprawa, która tak zaintrygowała Koszałka-Opałka, była próbą wykurzenia szkodnika z jego nory za pomocą garnka z żarem.
Następną rzeczą, która zwróciła uwagę zgłodniałego Koszałka-Opałka był apetyczny dymek jałowcowy. Zapach szedł od rozpalonego w polu ogniska. Ponieważ siedziało tam kilkoro dzieci, krasnoludek bez obaw podszedł do nich. Widok maleńkiego człowieczka zdziwił, ale nie przestraszył pastuszków (wiadomo bowiem, że krasnoludki krzywdy nie czynią). Znajomość szybko została zawarta, dzieci poczęstowały Koszałka-Opałka pieczonymi ziemniakami, w zamian za co on opowiedział im historię krasnoludków.
W czasach, kiedy cały kraj porastał puszczą, a na tronie zasiadał król Lech, krasnoludkom wiodło się bardzo dobrze. Nazywano je wtedy bożętami i wielce poważano. Od imienia króla całą krainę zwano Lechią, a jej mieszkańców Lechitami albo Polanami (bo uprawiali pola). Nad krajem tym opiekę sprawował stary bożek Światowid. Miał on cztery twarze, które patrzyły i czuwały nad czterema różnymi stronami świata. Bożęta natomiast doglądały domów, pilnowały dzieci i pomagały w pracach gospodarskich. Ludzie, wiedząc, jaką mają z nich pomoc, zawsze pamiętali o nakarmieniu ich oraz zapraszali na wszystkie uroczystości i święta.
Potem dla całego kraju przyszły złe czasy. O rękę królewny Wandy ubiegał się niemiecki książę, ale ona mu odmówiła. Z tego powodu wybuchła wojna. Wanda, czując się winną śmierci wielu ludzi i nędzy w kraju, z żalu utopiła się w Wiśle. Ale potem było jeszcze gorzej. Na tron wstąpił okrutny król Popiel. Legenda głosi, że zjadły go myszy, ale w „Kronice krasnoludków” jest napisane, iż były to Bożęta poprzebierane w mysie skórki. Po śmierci tyrana na tronie zasiadł Piast.
Zanim Piast został królem, żył w skromnej chacie wraz z żoną Rzepichą i synem Ziemowitem. Wszyscy troje uczciwie pracowali i dlatego wiodło im się bardzo dobrze. Bożęta, które u nich mieszkały, też miały wszystkiego pod dostatkiem. Aż nadszedł czas, kiedy według starego zwyczaju trzeba było Ziemowitowi po raz pierwszy obciąć włosy. Z tej okazji Piast zaprosił gości, by wraz z nimi świętować ten dzień. Pod wieczór wszyscy zobaczyli dwóch biało ubranych wędrowców i usłyszeli śpiewaną przez nich pieśń. Ludzie byli zachwyceni, ale bożęta ten śpiew przeraził. Przepowiadano im bowiem, że taka pieśń oznacza nadejście nowego, mocniejszego Pana. Bożęta przeczuwały, że czas ich pobytu między ludźmi dobiega końca. Kilka tygodni po wizycie gości Piast został królem. Praca w chacie nie szła już bożętom tak dobrze jak dawniej. Aż pewnego dnia rozbrzmiały dzwony kościelne i był to znak, że trzeba odejść. Nie było już dla nich pracy, bo gospodynie, wychodząc z domu, czyniły znak krzyża i zostawiały chatę pod opieką Aniołów. Bożęta rozeszły się więc na cztery strony świata. Mieszkają w lasach, pilnują skarbów, a ludzie w ciągu dnia raczej ich nie widują, jedynie dzieci mogą je zobaczyć.
Nowa nazwa - krasnoludki - wzięła się od czerwonych kapturków, które noszą.
Zostawiwszy dzieci, Koszałek-Opałek udał się na dalsze poszukiwania wiosny. Przypadek sprawił, że wpadł do nory lisa Sadełko (wyprawa kobiet i dzieci nie powiodła się, lisa nie tylko nie przepędzono, ale nawet nie odnaleziono). Sadełko przedstawił się Koszałkowi-Opałkowi jako wielki uczony - badacz kur i kurników. Jednocześnie bardzo zainteresował się gęsim piórem, które posiadał krasnoludek, i wypytał o miejsce, gdzie można znaleźć takie apetyczne gąski. Koszałek-Opałek uwierzył we wszystko, co powiedział mu nowo poznany kolega, i był bardzo dumny z tego spotkania.
Koszałek-Opałek szedł już dość długo, a wiosny wciąż nie widział. Pomyślał... i wymyślił: trzeba zmierzyć drogę wiosny przez świat! Z wapna zrobił okrągłą kulę, narysował na niej lądy i morza i zaczął medytować. W tym czasie z gór zeszła piękna dziewczyna - Wiosna. Wokół siebie miała roje ptaków, pod jej stopami rozkwitały kwiaty, wzniesionymi rękami błogosławiła świat. Przeszła bardzo blisko Koszałka-Opałka, on jednak tak był zajęty swoimi obliczeniami, że wcale jej nie zauważył. Co gorsza, z jego rachunków wynikało, iż wiosna już nigdy nie nadejdzie, słońce nie zaświeci, a świat zawsze będzie okryty śniegiem! W czasie, gdy zapisywał w księdze swoje uczone wnioski, nadleciały dwa bąki, przewróciły kałamarz i atrament zalał kronikę. Zrozpaczony Koszałek sam już nie wiedział: przyszła wiosna czy też nie przyszła?
Tymczasem w Kryształowej Grocie wyczerpywały się zapasy pożywienia. Wszystkim było ciężko, ale najgorzej znosił to Podziomek. Jako wielki smakosz zawsze jadł za czterech i wciąż narzekał, że jest głodny. Z powodu tego łakomstwa miał kiedyś bardzo osobliwy przypadek. Warto wiedzieć, że krasnoludki nie tylko chętnie pomagają, ale też płatają figle, zwłaszcza niedbałym gospodyniom. Raz była we wsi kobieta, która miała ładnego synka, ale nie dbała ani o chatę, ani o Jasia. Krasnoludki zabrały więc chłopca, a na jego miejsce położyły w kołysce Podziomka. Gospodyni zmartwiła się, że jej dziecko tak zbrzydło i stało się jakieś dziwne. Zastanawiała się też, gdzie znikają duże ilości klusek, ziemniaków, kapusty. Pierwsze podejrzenia padły na psa i kota. Kobieta zbiła więc zwierzęta i zamknęła je w komórce. Ale to nie pomogło - jedzenie wciąż znikało. Wymyśliła więc podstęp: wyszła, ale po chwili wróciła i zajrzała przez okno. Zobaczyła wtedy, jak „dziecko” wychodzi z kołyski i objada się niczym doro sły mężczyzna. Poznała, że jest to psota krasnoludków. Wyłoiła skórę Podziomkowi i wyrzuciła go z chaty, żądając przy tym zwrotu własnego dziecka. W obronie bitego nieszczęśnika stanęła Kukulina, matka małej Marysi. Dobra kobieta otarła mu łzy i poczęstowała chlebem. Historia skończyła się tak, że krasnoludki Jasia oddały, a Podziomek jeszcze długo nosił ślady bicia.
Tak więc wygłodniały Podziomek tęsknił za wiosną najbardziej ze wszystkich. Kiedy w Grocie nie mógł doczekać się jej przyjścia, sam udał się na poszukiwania.
A ziemia wyglądała tak, że trudno było orzec, czy to jeszcze zima, czy już wiosna. Zdezorientowany Podziomek postanowił szukać dalszych znaków. Akurat nadleciały bociany, więc, aby się nie przemęczać, wsiadł na ptaka i poleciał. Wioska, do której się zbliżali, wydała mu się dziwnie znajoma, ale przerażenie go ogarnęło, kiedy zobaczył dom, do którego skierował się bocian. Była to bowiem ta sama chata, w której Podziomek udawał Jasia. Co gorsza, gospodyni go zauważyła i rozpoznała. Strach przed kobietą był tak silny, że nie zważając na możliwość połamania kości, krasnoludek zaryzykował skok. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności spadł na miękki grzbiet kota. Na nim pomknął daleko w las. Zwierzak miał swoje powody do ucieczki. Porwał z wędzarni kawał kiełbasy i przestraszył się, że gospodyni go dopadnie. Po długim biegu ochłonął, zobaczył krasnoludka i usiłował strącić z siebie intruza. Ale sprytny Podziomek odebrał kotu kiełbasę, zjadł ją z apetytem i usnął.
Pod wieczór obudziły go dziwne dźwięki, a że bardzo lubił muzykę, szybko poszedł w tamtym kierunku. Na polanie zobaczył ognisko, a przy nim Cygana grającego na drumli. Na ramieniu Cygana podskakiwało małe stworzonko na łańcuszku. W tańczącym nieszczęśniku Podziomek rozpoznał Koszałka-Opałka. Podszedł bliżej, przywitali się, a Cygan skorzystał z okazji i uwięził także drugiego krasnoludka. Planował pokazanie ich na jarmarku, gdzie krasnoludki miały pokazywać sztuczki, a Cygan zbierać za to pieniądze. Ludzi rzeczywiście zainteresowały dziwne stworki i ciekawie je oglądali. W tym samym czasie banda cygańska okradała stragany i wozy. Kiedy ludzie zorientowali się w sytuacji, zrobiło się wielkie zamieszanie. Skorzystali z tego Podziomek z Koszałkiem-Opałkiem i uciekli. Dotarli do tego samego lasu, w którym Cygan palił ognisko. Rozkuli się z łańcuchów, zjedli to, co gotowało się na ognisku, i odpoczywali. Usłyszeli wtedy smutną piosenkę. Śpiewała ją kobiecina zbierająca lebiodę, żaliła się na swą niedolę, na głód swych dzieci i płakała. Wzruszył się Podziomek i poznał, że to już wiosna, bo ubodzy ludzie na przednów ku nie mają co jeść. Przypomniał sobie też, że śmieci, zebrane w Kryształowej Grocie, na ziemi zamieniają się w pieniądze. Wytrzepał kieszenie, a to, co z nich wypadło, kobieta znalazła zamienione w pieniądze.
Zanim krasnoludki zdążyły wyruszyć w drogę, nadszedł groźny Cygan. Podziomek przypomniał sobie wtedy, że w chwili trwogi krasnoludki mogą zamienić się w olbrzymy, jeżeli powiedzą nazwę wielkiej rzeczy. Koszałek-Opałek i Podziomek, dzięki słowu „miłosierdzie”, urośli. Dopiero teraz Cygan się ich przestraszył. Wykorzystał to Podziomek, kazał się nakarmić i zanieść do Kryształowej Groty.
Przez dwa dni podróżowały krasnoludki na ramieniu Cygana, aż dotarły do króla, by obwieścić nadejście wiosny.
Piotr Skrobek wracał nocą z jarmarku. Biedny to był gospodarz. W domu miał dwóch małych synów, pół roku wcześniej zmarła mu żona, a częstym gościem w chacie był głód. Mając lichego konia, Skrobek wynajmował się jako woźnica, ale i tak nie zawsze wystarczało na chleb.
Kiedy tak jechał, nagle zobaczył jasność. Przypomniał sobie legendę o zakopanych skarbach zbójeckich. Taki skarb musi leżeć w ziemi sto lat, żeby święty ogień wyczyścił go z krzywdy ludzkiej. Dopiero po tym czasie człowiek może go odnaleźć, ale musi się nim podzielić z wdowami i sierotami. Skrobek miał nadzieję, że na taki skarb trafił, i szybko w tamtą stronę pojechał. Zdziwił się i przestraszył, kiedy w tej jasności zobaczył krzątające się krasnoludki. Maleńkie ludziki od razu zaczęły gramolić się na wóz, zabierając też swoje skarby: skrzynie z pieniędzmi, drogimi kamieniami, złotem. Na końcu z podziemnej groty wyszedł Król Błystek, a od jego złotej korony, purpurowego płaszcza i złotego berła z diamentem bił ogromny blask. Kiedy Król z trudem umieścił się na wozie, Skrobek ochłonął już ze strachu i wspomniał gospodarstwo swojego dziadka. Wszystko szło tam bardzo dobrze, bo w chacie mieszkały krasnoludki. Gospodyni nigdy nie zapominała zostawić im czegoś do jedzenia. W zamian za to one pomagały prząść na kołowrotku, ubijać masło, pilnować dzieci. W gospodarstwie tym krowy dawały dużo mleka, konie były dorodne, a owce miały piękną wełnę. Tak było do śmierci dziadków, a niedługo potem i ojca Skrobka. Kiedy gospodarstwo przejął chciwy stryj, krasnoludki opuściły chatę. Stryj je skrzywdził, a sam nic nie zyskał.
Krasnoludki nie były zdecydowane, dokąd jechać. Koszałek-Opałek chciał tam, gdzie jest dużo gęsi i piór, Podziomek myślał przede wszystkim o jedzeniu, Król zostawił decyzję chłopu. Skrobek, widząc tłustego Podziomka, postanowił sobie z niego zażartować i skierował się do Głodowej Wólki.
Sierotka Marysia miała trudne życie. Gdy żyła jej matka - dobra Kukulina - dziewczynka miała co jeść, gdzie mieszkać i w co się ubrać. Osieroconą dziewczynkę obcy ludzie wyrzucili z jej chaty i musiała iść na służbę.
U pewnej gospodyni pasła gęsi, za co dostawała skromne miejsce do spania i trochę chleba.
Marysia miała jasne włosy i niebieskie oczy. Nigdy nie bawiła się z dziećmi, nie śmiała się i nie cieszyła. Lubiła za to śpiewać i znała mnóstwo piosenek. Nawet polny chomik przerywał swoją pracę, aby słuchać jej śpiewu. Poprzez muzykę Marysia potrafiła rozmawiać z ptakami, a towarzystwa innych ludzi unikała.
Swoje siedem gąsek samotnie pasała na łące pod lasem. Jej przyjacielem i towarzyszem był mały żółty piesek - Gasio.
Gospodyni, u której służyła Marysia, mieszkała w Głodowej Wólce. Ziemie były tam nieurodzajne. Na podmokłych trawach wokół wioski hodowano stada gęsi. Do pasienia zatrudniane były dzieci. Oprócz Marysi, wszystkie trzymały się razem.
Kiedy Skrobek przejeżdżał obok Głodowej Wólki, od niechcenia zaproponował Królowi, by podzielić krasnoludki na mniejsze grupy i rozmieścić w różnych miejscach, bo wtedy łatwiej będzie o żywność. I zaczął opowiadać o mijanej wiosce: jaka to bogata, ile tam jedzenia i jakiego dobrego. Usłyszawszy to, Podziomek natychmiast zeskoczył z wozu. Razem z nim wysiadł również Koszałek-Opałek, którego zainteresowało nie tyle jedzenie, ile gęganie gęsi. Podziomkowi nie w smak było dzielić się przysmakami i zaproponował, że sam pójdzie do wsi, a Koszałek-Opałek w lesie poczeka, ażeby nie spoufalać się z pospólstwem.
Jakież było rozczarowanie łakomczucha, kiedy po zajrzeniu do wszystkich chałup zobaczył tamtejszą nędzę. Dopiero wtedy Podziomek odczytał przydrożną tablicę z napisem „Głodowa Wólka”.
Tymczasem Koszałek-Opałek poszedł w las, dotarł do lisiej jamy i ponownie spotkał się z Sadełkiem. Przed naiwnym krasnoludkiem lis przybrał pozę mędrca. Opowiadał o swojej pracy naukowej i poskarżył się, że jedynym jego utrapieniem jest pies Gasio, który zbyt głośno szczeka. Lis poprosił Koszałka-Opałka, by choć na chwilę odwró cił uwagę Gasia i odciągnął go od polanki, a w nagrodę dostanie dużo gęsich piór. W istocie lis już od kilku dni obserwował stadko Marysi i nabierał na nie apetytu.
Gasio, mimo wielkiej czujności, nie poczuł zagrożenia, dał się zwabić Koszałkowi-Opałkowi, odbiegł od stada i wtedy stało się nieszczęście. Sadełko udusił wszystkie siedem gąsek.
Głodny Podziomek udał się na poszukiwanie jedzenia. Zmęczony podróżą oraz osłabiony głodem wiele się nauczył i przestał być taki leniwy. Gdy szukał ptasich jaj, usłyszał płacz Marysi. Rozpoznał w niej córkę swej wybawicielki i od razu postanowił jej pomóc, bo serce miał czułe i dobre. Dowiedziawszy się o nieszczęściu, poszedł wraz z dziewczynką do potężnej królowej Tatry.
W drodze krasnoludki rozważały, gdzie najlepiej zamieszkać. Chętnie poszłyby na dwór króla albo magnata, a w ostateczności szlachcica. Byle tylko miejsce było dostojne i odpowiednie dla króla, a przy tym i jedzenia nie brakowało. Gdy sobie tak rozmawiały, Skrobek zatrzymał się przed ubogą chatą i wyprzęgnął konia. Krasnoludki przeraziły się nędznej lepianki splecionej z chrustu, z krzywym i dziurawym dachem, zapuszczonym ogródkiem i chylącym się płotem.
Świtało już i Skrobek stanowczo stwierdził, że dalej nie pojedzie. Gdy wzeszło słońce, zobaczył, że to, co w nocy uważał za skarby, to tylko śmieci i kamienie. Stracił więc dla swych pasażerów respekt i przestał się nimi przejmować. Król Błystek nad chatą zobaczył wschodzące słońce i mimo marudzenia drużyny postanowił zostać.
Ubóstwo było widoczne także wewnątrz domu. Była w nim tylko jedna mała izba z kominem i zapieckiem. Na środku stał brudny stół i ławy. Całą spiżarnię stanowiła kobiałka z kilkoma ziemniakami. Za posłanie dla dwóch chłopców służyła garstka słomy. Król pobłogosławił śpiącym dzieciom. Krasnoludki wniosły swoje skarby i schowały je na zapiecku. Kiedy krzątanina ustała, ojciec obudził Kubę i Wojtka i z groźną miną wysłał ich do lasu po chrust. Kuba upierał się, że we śnie widział prawdziwego króla, ale Skrobek wyśmiał go i zabronił mu o tym opowiadać.
Chatę otaczały drzewa i krzaki. Nie dość, że była mała, to jeszcze przykrywały ją gałęzie wierzby płaczącej i z drogi nie było jej wcale widać. Wokół śpiewały ptaki i słychać było kumkanie żab. W takim miejscu osiedliły się krasnoludki.
Miało ono dla nich swój urok. Nazwali je Słowiczą Doliną. Królowi znaleźli schronienie w dziupli wierzby, a sami spali pod liśćmi łopianu. Nie było problemu z pożywieniem. W lesie już pojawiły się grzyby, poziomki, nasiona traw, młode listki koniczyny. Pietrzyk zbudował piec z muszli ślimaka, na którym przyrządzali dla swego króla wyśmienite potrawy, które Kuba i Wojtek wyczuwali nawet przez sen.
Do krasnoludków coraz częściej przychodził Półpanek. Należał on do żabiej rodziny, mieszkającej w pobliżu. Był zarozumiały, próżny i żądny sławy. Godzinami potrafił opowiadać o swym cudownym śpiewie, mądrości i szlachetnym powodzeniu. A taki był nadęty, że aż dziw, że nie pękł. Ilekroć Półpanek wyczuł lepsze jedzenie, natychmiast się zjawiał, schlebiał krasnoludkom i chwalił sam siebie.
Odkąd krasnoludki zamieszkały w chacie Skrobka, wszystko powoli zmieniało się na lepsze. Co prawda chłop, widząc swoją zaniedbaną chatę i zapuszczone pole, nadal nic nie robił, bo nie wiedział, od czego zacząć, ale przynajmniej widział, że musi zająć się gospodarstwem. Nie był to zły człowiek, lecz raz przyciśnięty biedą, nie miał siły się podnieść.
Krasnoludki robiły, co mogły. Tak zadbały o konia, że nie można go było poznać. Był odżywiony, lśniący i silny. Nocami naprawiały i czyściły wóz Skrobka. Sam król dbał o dzieci. Chodził z nimi do lasu. I tak się wtedy składało, że gdzie tylko chłopcy poszli, wszędzie chrust znajdowali, a i jagody, i zeszłoroczne orzechy leżały na ich drodze. Ludzie nie poznawali tych sierotek, tak poprawił się ich wygląd.
Przez cały czas król rozmyślał, jak zachęcić Skrobka do uprawy zaniedbanego pola. Nie było ono użytkowane od lat. Chłop nie miał siły, aby wyplenić rosnące na nim chwasty oraz oczyścić z kamieni i korzeni. Od pewnego czasu zaczęło się Skrobkowi wydawać, że na jego ugorze rośnie pszenica. Obraz ten nie dawał mu spokoju i nawet zastanawiał się, czy nie warto by spróbować zasiać zboże. Tymczasem nieopodal ruszył tartak i tam zatrudnił się Skrobek. Zaczął zarabiać. Odłożył pieniądze, a wciąż myślał o pszenicy. I taki był zamiar Błystka, to on mamił chłopa obrazami zboża i w ten sposób zachęcał go do pracy.
Przywędrował raz do Słowiczej Doliny mistrz Sarabanda. Był to konik polny, który grał tak cudownie, że nikt mu nigdy nie dorównał. Z jego pieśni płynęła tęsknota i miłość do ziemi. Zasłuchał się w tę pieśń Skrobek, rozrzewnił i postanowił, że zacznie pracować na swym polu, choćby mu nawet było ciężko.
Wysłuchawszy koncertu mistrza Sarabandy, Półpanek bardzo się zdenerwował. Poprosił, aby Modraczek przyniósł od świerszcza nuty. Sarabanda zwykł mawiać, iż same nuty są proste, a najważniejsze, by śpiewać od serca. Nie zważał na to Półpanek i zaczął się uczyć śpiewu.
Jego dzikie krzyki wypędziły z okolicy wszystko, co tylko się ruszało. Lilie wodne grzecznie poprosiły go o chwilę ciszy, trzciny odgrażały mu się, ale wszystko było na nic. Modraczek dyrygował, a Półpanek śpiewał po swojemu, skrzekliwym żabim głosem. Protesty słuchaczy tak go oburzyły, że chcąc je przekrzyczeć, wydzierał się jeszcze bardziej. Aż w końcu pękł.
Zebrały się nad nim krasnoludki i próbowały go ratować, ale pomogła mu dopiero babuleńka-zielarka. Wysłała Pietrzyka do swojego domu za górami, za lasami, aby stamtąd przyniósł złotą igłę i jedwabne nici. Staruszka posmarowała gardło żaby ziołami, zszyła skórę i dmuchnęła w nos. Półpanek ożył i od razu rozejrzał się za nutami. Cóż, kiedy okazało się, że śpiewać nie mógł, bo utracił głos.
Trzy dni i trzy noce Marysia szła do królowej Tatry. Najpierw droga wiodła przez pola, potem przez lasy, a na końcu przez góry. Prowadziła ją przyroda: zwierzęta jej pomagały, rośliny wskazywały drogę. Pałac królowej znajdował się wysoko w górach, ponad chmurami. Orzeł dał Marysi pióro, aby stała się lekka i droga jej nie zmęczyła. Promień słońca roztopił śnieg na szczycie gór, aby dziewczynka nie przeziębiła nóg. Mgła utworzyła most nad przepaścią, aby Marysia mogła wejść do pałacu.
Królowa Tatra była piękna i dobra. Obiecała Marysi, że gąski będą żyć. Następnie przez okno swojego zamku pokazała jej Głodową Wólkę i stado gęsi na łące.
Marysia ocknęła się w chacie Skrobka. Od Wojtka i Kuby dowiedziała się, że ojciec znalazł ją nieprzytomną w lesie i przyniósł do domu. Dziewczynka została u nich, bo podczas jej nieobecności gospodyni przyjęła nową gęsiarkę i Marysia nie miała już dokąd wracać. Ludzie we wsi nie mogli się nadziwić, że gąski znów są żywe. Jeszcze bardziej zdziwiony był sam lis Sadełko. Poczuł się oszukany i obrażony. Ze złości tarzał się i jęczał. Całej tej scenie przypatrywał się cho mik. Tak to rozsierdziło lisa, że byłby go udusił, ale nie chciało mu się ruszać i pogroził tylko chomikowi na przyszłość.
Sąsiedzi nie poznawali ubogiego Skrobka. Po koncercie Sarabandy chłop poczuł miłość do ziemi, nabrał ochoty do pracy. U kowala Wojcieszka zamówił pług i brony. Zabrał się do pracy i sprawiało mu to ogromną przyjemność. Dziwili się ludzie jego wysiłkowi, ale jeszcze bardziej dziwił się on sam: skąd się u niego bierze taka siła? Nie wiedział, że gdyby nie pomoc krasnoludków, to nic nie mógłby zrobić. A one właśnie, niewidoczne dla niego, podcinały korzenie chwastów i podnosiły kamienie.
Miłym zaskoczeniem dla Skrobka był wygląd izby po powrocie z pola. Marysia omiotła izbę z pajęczyn, wyszorowała stół i ławy, posprzątała i zajęła się dziećmi. Chłopu radośniej zrobiło się na duszy. Od kiedy nie musiał patrzeć na biedę swych synów, częściej z nimi rozmawiał. Czuł, że jego trud nie idzie na marne, bo pracuje dla nich.
W dniu św. Jana, pod wieczór, Skrobek skończył orać pole. Kiedy on zajęty był pracą, Wojtek i Kuba zobaczyli krasnoludki i usłyszeli, jak ziemia mówi. A Skrobek tymczasem miał nowy kłopot: nie miał za co kupić zboża na zasiew.
Na wiosnę we wsi od rana rozlegało się bicie cepów. Gospodarze przygotowywali ziarno na siew. Stałymi towarzyszami przy młóceniu były wróble i krasnoludki. Te ostatnie codziennie znosiły ziarenka do specjalnie przygotowanej norki. Kupka powiększała się, gdy nagle zauważono, że ziarna ubywa. Postawiono przy spichlerzu straże, ale na nic się to zdało. Pietrzyk poszedł po radę do zielarki. I choć w pierwszej chwili jej zalecenie wydało mu się dziwne, to jednak posłuchał i dosypał pereł do zboża. Nazajutrz krasnoludki zobaczyły dróżkę utworzoną z wyrzuconych klejnotów. Złodziej zabrał zboże, ale odrzucił perły, które nie były mu potrzebne. Krasnoludki po śladach dotarły do szczurzej jamy. Szkodnika aresztowano, a zboże odzyskano.
W Słowiczej Dolinie odbył się sąd nad szczurem Wiechetkiem. Okazało się, że kradł z głodu. Poprzedniej zimy połowa jego dzieci wymarła i tym razem chciał zrobić zapas, aby znowu nie patrzeć na śmierć potomstwa. Na prośbę Pietrzyka król uniewinnił szczura. Odtąd on i jego rodzina byli karmieni przez krasnoludki.
Sierotce marzył się zagon konopi i kapusty. Gdy tak oglądała pole, zobaczyła w krzakach czerwony kapturek, pomyślała, że to Podziomek, i pobiegła za nim. Czapeczka doprowadziła ją do Głodowej Wólki, na łąkę, gdzie kiedyś pasała gąski. Było już dość późno i nie mogła zobaczyć ani gęsi, ani Gasia. Usiadła na swym dawnym miejscu i zobaczyła coś przerażającego: na trawie leżał nieżywy chomik, a obok, również nieżywy, lis. Sadełko spełnił swoją groźbę i udusił chomika. Stoczyli zażartą walkę, w której obaj polegli.
Marysia wzięła chomika i zaniosła go do chaty Skrobka, aby tam, pod dębem, go pochować. Nie wiedziała, że cała jej wycieczka do Głodowej Wólki jest zaplanowana przez krasnoludki i przez nie kierowana. Nie wiedziała, że to oni podszepnęli jej miejsce pochówku chomika - właśnie tam, gdzie ukryli zboże. Król zaplanował bowiem, że Skrobek otrzyma je właśnie dzięki Marysi.
Chłop odkopał pszenicę i uznał to za cud, a Marysię za zwiastunkę radości.
Od czasu rozstania z Podziomkiem Koszałek-Opałek był gościem lisa. W swojej naiwności wierzył we wszystko, co mu Sadełko opowiadał. A mówił dużo i przekonywająco. Miał jakoby po rodzicach odziedziczyć lunatyzm, dlatego co wieczór musiał wychodzić na wieś. Koszałek-Opałek widział, że z takich wypraw lis wraca najedzony i zmęczony, a potem śpi przez cały dzień. Powtarzało się to codziennie.
Koszałek-Opałek zaniepokoił się dopiero dłuższą nieobecnością Sadełki. A gdy tak sobie o tym myślał, siedząc w jamie, przyszedł kowal i wpuścił do nory gryzący dym. Koszałek-Opałek z trudem wydostał się na powietrze. Dopiero wtedy zrozumiał, że szkodnik porywający kury i gęsi oraz jego uczony przyjaciel to ten sam osobnik. Bardzo się zmartwił, że pomagał w jego niecnych sprawkach, a jeszcze bardziej zasmucił go widok martwego Sadełki.
Nadeszła jesień. Koszałek-Opałek wędrował smutny i głodny. Czasami żywił się u pastuszków przy ogniskach. W zamian za odrobinę ziemniaka opowiadał im historie o krasnoludkach, o weselu w mysiej jamie, o krasnoludkowym wojsku.
Półpanek, mimo że stracił głos, był dumny jak zawsze, a może jeszcze bardziej. Oburzał się, gdy ktoś wypominał mu, że pochodzi ze zwykłego stawu, w którym jest dużo żab jemu podobnych. On uważał, że jest jedyny i niepowtarzalny. Chwalipięta ten przechodził raz obok stojącego pod płotem nędzarza. Był to Koszałek-Opałek, który prosił o jałmużnę. Półpanek już miał go wyminąć, ale zobaczył srokę plotkarkę i sięgnął do kieszeni, aby pokazać, jaki jest hojny. Sroka odleciała, a wtedy Półpanek nie czuł już potrzeby dawania pieniędzy, wrzucił krasnoludkowi do kaptura śmieci. Zdziwił się, kiedy śmieci owe zamieniły się w złoto. Jednocześnie zauważył, że w jego sakiewce nie ma pieniędzy, tylko śmieci. Już chciał obić żebraka za ten figiel, ale krasnoludek zniknął.
Pod wieczór Skrobek zakończył siew i z radością patrzył na to, co już zrobił. Od kiedy sierotka Marysia zamieszkała z nimi, wiodło mu się coraz lepiej.
Pod koniec lata w Słowiczej Dolinie król zwołał krasnoludki na wiec. Podsumował wszystkie dobre rzeczy, jakie zrobili. Potem usłyszeli dzwon, a była to zapowiedź, że muszą zejść pod ziemię, a wyjdą, kiedy nastanie wiosna.
Jeden tylko Koszałek-Opałek nie zdążył na zbiórkę i musi przezimować na ziemi. Porzucił już marzenia o sławie, już nie gardzi zwykłymi ludźmi, zniknęła jego pycha. „Wielkiej historii krasnoludków” już nie napisze, bo znalazł lepsze zajęcie: nocami siada przy dziecięcych łóżeczkach i opowiada bajki.
Z książki Marii Konopnickiej uczymy się przede wszystkim dobroci. Wiele postaci zostało w niej potraktowanych z miłością i zrozumieniem: przede wszystkim Marysia, ale i Skrobek, i nawet szczur Wiechetek.
Uczymy się także rozpoznawania dobra i zła. Lis Sadełko został ukarany za swe okrucieństwo, Cygan - złodziej zdemaskowany przez krasnoludki.
Lecz najpiękniejszą nauką jest nauka miłości do ziemi żywicielki, najdroższego skarbu; do przyrody, która żyje i odczuwa, a w baśni łagodzi ból sieroty i wspomaga ludzi w ich pracy.
Teksty dostarczyło Wydawnictwo GREG. © Copyright by Wydawnictwo GREG
Autorzy opracowań: B. Wojnar, B. Włodarczyk, A Sabak, D. Stopka, A Szostak, D. Pietrzyk, A. Popławska, E. Seweryn, M. Zagnińska, J. Paciorek, E. Lis, M. D. Wyrwińska, A Jaszczuk, A Barszcz, A. Żmuda, K. Stypinska, A Radek, J. Fuerst, C. Hadam, I. Kubowia-Bień, M. Dubiel, J. Pabian, M. Lewcun, B. Matoga, A. Nawrot, S. Jaszczuk, A Krzyżek, J. Zastawny, K. Surówka, E. Nowak, P. Czerwiński, G. Matachowska, B. Więsek, Z. Daszczyńska, R. Całka
Zgodnie z regulaminem serwisu www.opracowania.pl, rozpowszechnianie niniejszego materiału w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, utrwalanie lub kopiowanie materiału w celu rozpowszechnienia w szczególności zamieszczanie na innym serwerze, przekazywanie drogą elektroniczną i wykorzystywanie materiału w inny sposób niż dla celów własnej edukacji bez zgody autora jest niedozwolone.
Ciekawostki (0)
Zabłyśnij i pokaż wszystkim, że znasz interesujący szczegół, ciekawy fakt dotyczący tego tematu.