Odpowiedzi do zadań z podręczników w apce Skul
pobierzAkcja rozpoczyna się w latach osiemdziesiątych XIX w., a kończy wybuchem I wojny światowej. Wydarzenia rozgrywają się w Kalińcu i okolicznych majątkach: Krępa, Serbinów, Pamiętów.
Chcesz się lepiej przygotować? Obejrzyj za darmo ekranizację w Polsat Go >>
Barbara Joanna Niechcicowa - pochodziła z rodziny Ostrzeńskich. Jej dziad, Jan Chryzostom, przez umiłowanie hulaszczego życia pełnego pijatyk, polowań i gry w karty stracił rodową posiadłość - Lorenki. Jego syn Adam, ojciec Barbary, niestety odziedziczył skłonności ojca, utracił odziedziczone dzierżawy i przeniósł się do miasta, gdzie pracował jako urzędnik skarbowy. Szybko roztrwonił wniesiony przez żonę posag. Nie był wiernym mężem, często opuszczał dom, romansując z innymi kobietami. Zginął rażony piorunem, gdy Barbara miała pięć lat. Jego żona, Jadwiga Jaraczewska, również pochodziła z rodziny z tradycjami szlacheckimi. Wyszła za mąż wbrew swej woli, lecz pozostała wierna mężowi. Urodziła sześcioro dzieci - Barbara była najmłodsza. Po śmierci Adama Jadwiga z dziećmi przeniosła się do Kalińca. Jej najstarszy syn, Daniel, brał udział w powstaniu styczniowym. Mimo skromnych możliwości starała się wykształcić dzieci. Daniel uczył się w Szkole Głównej, a potem został nauczycielem. Julian ukończył studia w Petersburgu i tam osiadł na stałe. Teresa uczyła w gimnazjum, a Barbara dawała lekcje w domach. We wczesnej młodości Barbara przeżyła gorące uczucie do świetnie zapowiadającego się prawnika, Józefa Toliboskiego. Mimo ponad dwuletniej przyjaźni z panną Ostrzeńską, Toliboski nieoczekiwanie ożenił się z bogatą dziewczyną. Barbara wyjechała potem do Warszawy, a doznany zawód miłosny położył się cieniem na całym jej życiu.
Gdy miała dwadzieścia pięć lat, na wieczorku tanecznym w domu dalekich krewnych, Ładów, poznała 36-letniego Bogumiła Niechcica. Nie wzbudził on szczególnego zainteresowania Barbary. Był co prawda przystojny i inteligentny, lecz brakowało mu ogłady towarzyskiej i wykształcenia. Po kilku miesiącach, przy ponownym spotkaniu, Bogumił oświadczył się Barbarze, która długo zwlekała z przyjęciem oświadczyn. Obawiała się nie tylko małżeństwa z człowiekiem, którego nie kochała, lecz i życia w majątku w Krepie.
Pani Niechcicowa jest typową introwertyczką, ma osobowość skierowaną „do siebie”, skupioną na własnych marzeniach, uczuciach i myślach. Wychowana wśród książek i inteligencji, nie widzi dla siebie miejsca na wsi. Jako idealistka i roman-tyczka żyje marzeniami i wspomnieniami młodości i przeżytej wówczas romantycznej miłości. Niestety rzeczywistość wyglądała całkiem inaczej. Niechcicom przyszło borykać się z kłopotami, ludzką nieuczciwością i lenistwem, wreszcie z własnymi dziećmi. Te problemy pogłębiły frustrację i niezadowolenie bohaterki. Barbarze nie ułatwiły też życia cechy jej charakteru: przesadna skłonność do autoanalizy, nieumiejętność podejmowania nawet prostych decyzji, ciągłe wątpliwości i wahania, niemożność znalezienia swego miejsca na ziemi. Żyła w ciągłym lęku o męża, dzieci i o przyszłość. Była niezadowolona z życia - z sytuacji, w której się znalazła i którą odczuwała jako degradację społeczną. Przez poczucie obcości i osamotnienia w świecie, ciągły niepokój i poszukiwanie odpowiedzi na metafizyczne pytania o sens życia, można nazwać panią Barbarę „polską panią Bovary”.
Barbara starała się jednak być dobrą matką i wzorową gospodynią. Dzieciom przekazała swoje przekonanie, że wiedza i mądrość są ważniejsze od materialnego stanu posiadania. Barbarę rozczarowała też miłość Bogumiła. Mąż traktował ją jako partnera w codziennym trudzie, oczekiwał pomocy i rady. Ona zaś potrzebowała czułości i adoracji. Nie potrafiła zrozumieć, że Bogumił ją kocha i że ona kocha jego. Z siły swojego uczucia zdała sobie sprawę dopiero po śmierci męża. Barbara nie jest postacią negatywną. Spotykające ją niepowodzenia wynikają z braku doświadczenia i kapryśnej, chwiejnej natury, a nie ze złej woli. Dąbrowska nie potępia postawy Barbary. Przeciwstawia ją jedynie postawie Bogumiła.
Bogumił Adrian Niechcic - pochodził z niegdyś bogatej, obecnie zubożałej rodziny ziemiańskiej. Jego dziad, Maciej Niechcic, posiadał duży majątek. Poprzez kontakty z ludźmi sztuki wyszedł poza hermetyczną kastę ziemiaństwa. Nieostrożne transakcje przeprowadzone po powstaniu listopadowym pozbawiły go znacznej części majątku. Jego syn Michał (ojciec Bogumiła), odziedziczył pozostałe przy rodzinie Jarosty. Ożenił się z nowicjuszką zakonu Dominikanek, Florentyną Klicką, która z powodu biedy wstąpiła do klasztoru. Bogumił Niechcic był ich najmłodszym i jedynym pozostałym przy życiu dzieckiem. Wraz z ojcem wziął udział w powstaniu styczniowym. Po upadku powstania skonfiskowano ich majątek, a Michała zesłano na Syberię. Podążyła za nim żona. Po śmierci męża Florentyna wróciła do Polski. Do końca życia pracowała w majątku Krępa i opiekowała się podupadłym na zdrowiu po powstaniu bratem Klemensem.
Bogumił był przystojnym, pełnym radości życia mężczyzną. Z zaufaniem odnosił się do ludzi i otaczającego świata. Był ekstrawertykiem. Prezentował postawę „do świata” - otwartą ku innym, życzliwą. Bogumił sens życia widział w pracy na umiłowanej ziemi, z pokorą znosił trud i niepowodzenia. Doskonale rozumiał rytm przyrody i prawa natury, umiał z nimi współżyć. Pragnął życia wypełnionego pracą, miłością i spokojem. Był cierpliwy, wytrwały, pełen wewnętrznej siły, którą czerpał właśnie z pracy. Chciał być pożyteczny. Na metafizyczne pytania Barbary odpowiadał pracą i życiem. Jednocześnie nie znosił krętactwa, lenistwa i złodziejstwa. Bardzo przeżywał kłopoty z Tomaszkiem, nie zgadzał się z metodami wychowawczymi Barbary. Akceptował jednak innych ludzi, nawet z ich niedoskonałościami. Poprzez świadomość własnych ograniczeń potrafił docenić zalety swojego życia. Szukał nowych wyzwań i zadań. Po śmierci pierwszego synka, czteroletniego Piotrusia, szukał nowego miejsca pracy, chcąc wyrwać Barbarę z rozpaczy i apatii. Praca w zdewastowanym Serbinowie miała ukoić skołatane nerwy żony, a jemu samemu dać siły do dalszego życia. Dzięki ciągłemu kontaktowi z przyrodą Bogumiłowi łatwiej było zaakceptować śmierć synka. Stała się ona dla niego ogniwem w naturalnym łańcuchu śmierci i narodzin. Postawę życiową Niechcica można porównać z pozytywistycznymi organicznikami, którzy przyszłość i wyzwolenie Polski widzieli w pracy i kształceniu, a nie w walce zbrojnej. Bogumił jest z pewnością postacią bliższą czytelnikowi, łatwiejszą do zaakceptowania i polubienia. Nawet narrator bardziej spoufala się z Niechcicem, będąc z nim na „ty”, podczas gdy o Barbarze zawsze mówi per „pani”.
Dąbrowska jednak nie pochwala otwarcie postawy Bogumiła. Jest oszczędna w ocenach. Zwraca uwagę na swoisty dialog postaw obojga bohaterów, na ich stałe uzupełnianie się. O ile Barbara ożywia ciągłym niepokojem życie Bogumiła, o tyle on daje jej oparcie w każdej trudnej sytuacji. Codzienne życie wśród trudności i niepowodzeń, wzajemne zaufanie i szacunek, świadomość uczciwości współmałżonka to misterna konstrukcja nie uświadamianej do końca miłości. Nie tej romantyczno-romansowej, gwałtownie wybuchającej i jeszcze gwałtowniej gasnącej, lecz prawdziwego uczucia opartego na solidnej opoce przyjaźni i wspólnoty z drugim człowiekiem.
Wśród całej galerii postaci powieści można wskazać na postawy „do siebie” i „od siebie” innych bohaterów. Oto przykłady ekstrawertyków: Agnieszka Niechcicówna, Teresa Kociełłowa, Jan Łada, Michalina Ostrzeńska, Stefania Holszańska. Natomiast introwertykami są: Panna Cecylia, Lucjan Kociełło, Leon Woynarowski. Wszystkie te postaci prezentują odmiany postaw Barbary i Bogumiła.
1. Beztroska młodość Barbary Ostrzeńskiej i jej miłość do Józefa Toliboskiego.
2. Barbara poznaje Bogumiła Niechcica.
3. Ślub Barbary i Bogumiła. Śmierć pani Florentyny.
4. Państwo młodzi zamieszkują w Krępie.
5. Śmierć wuja Bogumiła, Klemensa Klickiego.
6. Niechcicowie odwiedzają Kociełłów w Kalińcu.
7. Narodziny syna Piotrusia.
8. Wewnętrzne rozterki pani Barbary.
9. Śmierć syna.
10. Niechcicowie postanawiają przeprowadzić się do Serbinowa.
11. Pożegnanie z przyjaciółmi i przeprowadzka.
12. Narodziny córki, Agnieszki Teresy.
13. Serbinów odwiedza siostra Barbary, Teresa Kociełło.
14. Podejrzenia Barbary, że Bogumił romansuje z Teresą.
15. Śmierć siostry.
16. Barbara poznaje tajemnicę siostry.
17. Bogumił przyjmuje do pomocy Romana Katelbę.
18. Narodziny córki, Emilii Florentyny i syna, Tomasza Michała.
19. Jadwiga Ostrzeńska przenosi się do córki, do Serbinowa.
20. Śmierć matki.
Niechcicowie żyli mniej więcej tak, jak żyli wszyscy we dworach na wsi. Utrzymywali zażyłe stosunki z całą rodziną, chronili swe dzieci przed wpływami z zewnątrz, nigdy nie wychodząc poza granice swojego „rodzinno-przyjacielskiego” środowiska. Dziad Bogumiła Niechcica, Maciej, zaczął się z tego klanu wyłamywać, goszcząc u siebie uczonych, profesorów, artystów, pisarzy czy działaczy politycznych. Utracił on część rodzinnego folwarku, przekazując synowi Michałowi mocno okrojone dobra, Jarosty. Maciej odziedziczył po ojcu niespokojne usposobienie. Ożenił się z nowicjuszką panien dominikanek, Florentyną Klicką, panną „bardzo ładną i bardzo ubogą”. „To byli rodzice Bogumiła Niechcica”. Bogumił był ich najmłodszym i jedynym pozostałym przy życiu dzieckiem. Wraz z ojcem brał udział w powstaniu 1863 roku. Po klęsce powstania Jarosty zostały skonfiskowane, a ojciec zesłany na Syberię. Podążyła za nim matka małego Bogusia. Wróciła do kraju dopiero po śmierci męża. Chłopca powierzono opiece krewnych, skąd po pewnym czasie Bogumił uciekł i na pewien czas ślad po nim zaginął. Tymczasem pani Florentyną powróciwszy do kraju zaczęła pracować w majątku Krępa, opiekując się równocześnie swoim bratem, Klemensem Klickim. Pewnego dnia do jej drzwi zapukał wracający z wieloletniej tułaczki syn, Bogumił.
Barbara, późniejsza żona Bogumiła, pochodziła z rodziny Ostrzeńskich. Dziad jej, Jan Chryzostom, podobnie jak dziad Bogumiła, stracił majątek. Jeden z jego synów, Adam, o „podobnej powierzchowności”, ożenił się z Jadwigą Jaraczewską, panną na dwu folwarkach. Ojciec jej, przeniknięty ideałami rewolucji francuskiej i ślepo przywiązany do herbu i rodu, wydał ją za młodego Ostrzeńskiego z gniewu, że ośmieliła się zakochać w guwernerze mieszczańskiego pochodzenia. Jadwiga nie była z nim szczęśliwa. Mąż porzucił ją dla innych kobiet.
Barbara była ich najmłodszym dzieckiem. Miała pięć lat, gdy od pioruna zginął jej ojciec. Matka, owdowiawszy, przeprowadziła się do Kalińca. Nadszedł 1863 r. i najstarszy jej syn, Daniel, „poszedł do lasu”. Coraz bardziej dokuczała jej bieda, ale robiła wszystko, aby dać swoim dzieciom wykształcenie. Wraz z córkami żyła w ubóstwie, podczas gdy syn Julian kształcił się w Petersburgu, gdzie później pozostał, a Daniel studiował w Warszawie. Później zaczął wykładać przyrodę w szkole realnej w Kalińcu. Teresa, jej starsza córka, została nauczycielką, a Basia zaczęła udzielać prywatnych lekcji.
W domu pani Adamowej Ostrzeńskiej zrobiło się teraz wesoło i gwarno. Schodzili się tu przyjaciele Daniela i Teresy: studenci, młodzi, adwokaci, historycy, nauczyciele. Panna Barbara brała udział we wszystkich tych spotkaniach. Czuła się szczęśliwa, zwłaszcza że wśród gości bawił Józef Toliboski, który zdawał się być zainteresowany młodą panną Ostrzeńską.
Minęło parę lat. Daniel i Teresa pozaręczali się. Basia bała się, iż ich wyjście z domu przerwie owe „rozumne” i miłe spotkania, wśród których upływała jej młodość. Bała się, iż piękna Danielowa Ostrzeńską zajmie kluczowe miejsce w towarzystwie, a ona sama pozostanie na uboczu. Obawy te okazały się płonne. Niedługo rozeszła się wiadomość, iż Józef Toliboski żeni się z bogatą, ale nieładną panną Narecką. Nieszczęśliwa Barbara wyjechała do Warszawy, gdzie uczyła się krawiectwa. Tu, w wielkim mieście, odzyskała dawną wesołość. Wakacje i ferie spędzała na Litwie u Ładów - niedawno poznanej rodziny szwagra, gdzie na jednym z przyjęć na jej cześć, poznała swojego przyszłego męża - Bogumiła Niechcica.
Panna Ostrzeńską owej zimy, kiedy poznała Bogumiła Niechcica, miała już dwadzieścia pięć lat. On był trzydziestosześcioletnim mężczyzną. Nie zrobił wówczas na niej korzystnego wrażenia. Gdy latem ponownie przyjechała do Ładów, Niechcic był w ich domu coraz częstszym gościem. Panna Barbara patrzyła na niego teraz dużo łaskawszym okiem, zwłaszcza gdy dowiedziała się o jego powstańczej przeszłości. Nigdy jednak nie doczekała się jego opowieści na ten temat.
Na przyjęciu u sekretarza sądu obecni byli dwaj oficerowie rosyjscy. Widok ich drażnił Barbarę i dała to odczuć jednemu z nich. Gdy w poczuciu odniesionego zwycięstwa rozglądała się wokół, zobaczyła podpitego Bogumiła, który opowiadał drugiemu oficerowi przeżycia z powstania. Choć niedługo zapomniała o całym wydarzeniu, nie potrafiła żywić do niego ciepłych uczuć. Raził ją jego brak elokwencji, wykształcenia. Gdy wyobrażała sobie siebie z Bogumiłem w Warszawie albo w Kalińcu, była pewna, że będzie się go wstydziła.
W dniu wyjazdu Niechcic oświadczył się Barbarze. Nie mając czasu na wyjaśnienie swoich uczuć, a także nie chcąc go zranić, obiecała dać mu odpowiedź za jakiś czas.
Barbara i Bogumił zostali narzeczonymi, choć panna Ostrzeńska do końca nie była pewna swych uczuć i zamiarów. W listach do siostry, Teresy Kociełłowej, dopiero w początkach zimy wspomnienia o Toliboskim zaczęły ustępować miejsca rozważaniom o Niechcicu. Wkrótce po Nowym Roku zaczęły wychodzić w Warszawie w kościele Karmelitów zapowiedzi Bogumiła Niechcica i Barbary Ostrzeńskiej. Niedługo później panna Basia poprosiła, aby narzeczony zawiózł ją do swojej matki. Chciała wzbudzić w niej miłość do siebie, chciała ją oczarować.
Matka Bogumiła zajmowała jeden z trzech przydzielonych jej rodzinie pokoików w nędznej oficynie. Było tu ciasno i duszno. „Nie, oczywiście, to małżeństwo nie może dojść do skutku” - myślała panna Ostrzeńska oglądając majątek w Krepie, którego Bogumił był zarządcą. Wbrew swym wcześniejszym wyobrażeniom nie potrafiła traktować schorowanej i ubogiej kobiety z czułością i miłością. Jednak, gdy Niechcic pokazał jej ich przyszłe mieszkanie, zaczęła bardziej przychylnie patrzeć na całe to miejsce. A był to nieduży, schludny domek z ogrodem i widokiem na łąki i lasy. Lecz już po powrocie do Warszawy poczuła, że nic nie da się porównać z tym, co miała tutaj. Równocześnie bała się, iż jeśli teraz wycofa się ze ślubu, wesela i małżeństwa, nikt więcej nie zechce się z nią ożenić. A żyć samotnie - z własnej woli - nigdy nie chciała. Pragnęła żyć jak wszyscy, być żoną, matką, panią domu.
Przed samym ślubem nadeszła wiadomość, że ani Teresa z mężem, ani Julian nie przyjadą na wesele. Barbara popadła w rozpacz i przygnębienie, z którego wyrwało ją przybycie Bogumiła z Ładami. Poszli wszyscy do kawiarni i do teatru. Panna Ostrzeńska zauważyła ze zdziwieniem, że Bogumił miał na sobie nowe ubranie i wyglądał bardzo przystojnie. Obserwowała, jakim powodzeniem cieszył się Niechcic u niektórych lepiej sytuowanych od niej kobiet. Zmieniło to trochę jej nastawienie do narzeczonego, tak, że ze spokojem przyjęła wiadomość, że zamieszkają na razie z matką Bogumiła w ich małym mieszkaniu.
W dniu ślubu Bogumił dostał depeszę o śmierci matki. Lecz dopiero po zakończeniu uroczystości powiadomił o tym Basię. Niezwłocznie wyruszyli do Krępy.
Niechcicowie nie otrzymawszy mieszkania w umówionym terminie, byli zmuszeni mieszkać w „szkaradnej dziurze”, jak określała to miejsce Barbara. Wraz z nimi mieszkali stara komornica Ludwiczka i „ogrodowy” z żoną i córką. Byli oni dla pani Barbary prawdziwą opatrznością, od nich czerpała pomoc i doświadczenie.
Pani Barbara miała dużo wolnego czasu. Czytanie książek i gazet, pielęgnowanie kwiatów czy przyrządzanie posiłków odbywało się szybko, zwłaszcza że Barbara miała do pomocy służącą Bylisię. Resztę czasu spędzała z wujem Bogumiła, Klemensem Klickim. Był to szczupły i drobny człowiek, o mętnym spojrzeniu. W czasie powstania został ranny kozacką piką w głowę, co sprawiło, że dostał obłędu. „Jednak obłąkanie jego było spokojne i łagodne i polegało głównie na pomieszaniu ludzi, czasów i zdarzeń”. Często uciekał do lasu, aby skryć się przed urojonymi Rosjanami. Zimą uciekano się do najróżniejszych sposobów, aby zatrzymać go w domu. Barbara opiekowała się nim troskliwie. Często teraz wydawało się jej, że spodziewa się dziecka i troska, iż „z dziedziczności jej dzieci mogą być głupie” spędzała jej sen z powiek. Często z wujem odwiedzała żonę „ogrodowego” Nebelskiego, od której nauczyła się dziergania koronek. Nebelski był ubogim człowiekiem, ale chlubił się swoim szlachectwem, którego dowody nosił zawsze przy sobie.
Z początkiem jesieni całe życie pani Barbary uległo zmianie. Mimo czujności wuj Klemens wymknął się w pewien dżdżysty wieczór z domu. Znaleziono go osłabionego, zziębniętego i przekonanego, że został napadnięty przez Rosjan. Nazajutrz nie wstał już z łóżka. Trzy tygodnie później zmarł.
Po śmierci wuja Klemensa pani Barbarze przybyło dużo wolnego czasu. Pewnego dnia, spacerując po lesie wystraszyła się krzyków rosyjskich żołnierzy, pławiących konie w pobliskich mokradłach. Od tej pory zaniechała zupełnie samotnych spacerów, odwiedzając jedynie Zenobię Ładzinę, z którą rozmawiała, czytała książki i szyła. W niedzielę - o ile Bogumił nie był we dworze na konferencji rządców - Niechcicowie odwiedzali znajomych, albo sami podejmowali gości. Często jeździli na proszone obiady do Hipolita Niechcica. Urszula, żona Hipolita, odznaczała się szczególną gospodarnością i talentem kulinarnym, umiała doskonale szyć. Była wykształcona. „Towarzyskie obcowanie z nią polegało głównie na oglądaniu wyników jej niezliczonych umiejętności”. Barbara, patrząc na to wszystko, miała wrażenie, że ogląda zarazem własną nicość. Gospodarze lubili się chwalić swoim powodzeniem i młodszą córeczką. Pani Barbara wracała zawsze od nich pełna podziwu, ale także pełna czarnych myśli. Czuła się słaba wobec zapobiegliwości pani Urszuli. Owo uczucie bezradności stało się bodźcem do snucia marzeń. Barbara widziała siebie jako doskonałą gospodynię, krzewicielkę kultury na prowincji czy matkę pięknych i zdolnych dzieci.
Bywało też, że Barbara z radością brała się do pracy. Cieszyła się, że wyszedłszy za mąż bez miłości, wyszła właśnie za Bogumiła. Był on dla niej pociechą i ucieczką przed koszmarami. Bogumił zaś bez reszty poświęcił się miłości do niej oraz pracy na roli.
Po Nowym Roku administrator Winczewski zwolnił dworek, obejmując w dzierżawę skonfiskowane Niechcicom po powstaniu Jarosty. Bogumił i Barbara pochłonięci byli teraz przenosinami do dworku. Bogumił zajął się porządkowaniem i odświeżaniem nowego mieszkania, w czym pomagał mu Nebelski. Barbara wraz z Bylisią i siedemnastoletnią, ale silną i energiczną Ludwiczką porządkowały ogród, urządzały dom, hodowały drób. Wiele radości sprawiało jej upiększanie sprzętów narzutami i serwetami własnej roboty. Dekorowała dom dzikimi ziołami, poszyła do okien firanki z białego muślinu. Wszystko to robiła dla Bogumiła. On jednak nie przywiązywał większej wagi do domowej wygody i piękna.
Na Wielkanoc Niechcicowie wybrali się do Kalińca. Bogumił obawiał się, aby podróż ta nie zaszkodziła Barbarze, gdyż tym razem pewne było, że Barbara spodziewa się dziecka.
W Kalińcu zamieszkali u Kociełłów. Bogumił dużo czasu spędzał na zabawie z córkami gospodarzy, Oktawią i Sabiną. Dziewczynki były takich zabaw bardzo spragnione, gdyż ojciec - rzadko bywający w domu - nigdy nie miał na to czasu. Barbara czuła się u siostry „jak w raju”. Długie godziny spędzały na rozmowach i wspomnieniach. Pani Basia z podziwem obserwowała pracę społeczną dwóch „najświetniejszych gwiazd” Kalińca: Michaliny Ostrzeńskiej i jej siostry, Stefanii Holszańskiej. One to powołały do życia Towarzystwo Dobroczynności, założyły trzy żłobki, przytułek dla starców, czytelnię, dążyły do założenia Towarzystwa Muzycznego. Barbara zazdrościła im ich sławy i ciekawego życia, tym bardziej, że nie miały one takiego wykształcenia, jak ona. Wiedziała już, że „nie wykształcenie jest najważniejsze, ale miasto”. Zapragnęła zostać w Kalińcu.
Bogumił podobał się nie tylko młodym. Dobre wrażenie wywarł także na matce Barbary. Pani Adamowa Ostrzeńska teraz, gdy wychowawszy dzieci mogła zażyć odpoczynku, popadła w nie opuszczające ją zdenerwowanie. Mieszkała na przemian to u Kociełłów, to u Ostrzeńskich, ale nigdzie nie czuła się dobrze. Gdy los się do niej uśmiechnął i wygrała pieniądze na loterii, wynajęła pokoik i zaczęła życie na własną rękę. Ale niepokój jej nie opuścił. Starsza pani bała się świata, była smutna i nieszczęśliwa. Odwiedziny Bogumiła spowodowały, że nieco odżyła. Wieczorem urządzono pożegnalne przyjęcie u Daniela i Michaliny Ostrzeńskich, w którym wzięli udział niemal wszyscy dawni przyjaciele Barbary. Rozmawiano o występach Modrzejewskiej w Ameryce i o utworach młodego Sienkiewicza. Rozprawiano o Polsce. Wspominano także dawne czasy, nie mówiąc - ze względu na Barbarę - o nieobecnym Józefie Toliboskim. Ona czuła się na nowo złączona z tym światem, który niegdyś tak kochała. Szukała wokół siebie „dwojga stalowych oczu, chłodnych a pieszczotliwych”. Świat ów przygarniał ją na nowo, ona zapragnęła w nim pozostać. Michasia i Stefania - jakby w odpowiedzi na te myśli - zaczęły ją namawiać, aby osiadła w Kalińcu.
Noc przed wyjazdem była bardzo niespokojna. Barbara źle się czuła. Męczyły ją wspomnienia o niedawnym przyjęciu. Nie mogła zapomnieć słów matki, która twierdziła, iż małżeństwo z Bogumiłem było mezaliansem. Dopiero ranek przyniósł jej ukojenie.
Barbara urodziła syna, Piotrusia. Chłopiec był miłym i ładnym dzieckiem, szybko więc stał się ulubieńcem otoczenia. Teraz, gdy stosunki z dworem uległy poprawie, a nawet doszło do pewnej zażyłości, Barbara wraz z synem często gościła u Krępskich. Wojciech Krępski sam żył skromnie, prawie ubogo. Obcym mógł wydawać się skąpy, gdyż nie wydawał pieniędzy na podobanie się bliźnim. Zupełnym jego przeciwieństwem była żona i pięć córek. Były to osoby „światowe, lubiące wesołość”, a on sam pozwalał im na wszystko. Krępscy mieli także syna. Był to przystojny, bardzo piękny mężczyzna. Jednak w całej jego twarzy, ruchach było coś dziwnego, sennego, nieobecnego. Może dlatego Krępscy patrzyli z taką rzewnością na małego Niechcica, myśląc zapewne, że on „zapowiada się na prawdziwszego niż ich jedynak człowieka”.
Dom Niechciców podczas lata odwiedzali Ostrzeńscy i Teresa. Przywozili tu na odpoczynek swoje dzieci, co Barbarze przysparzało wiele radości. Stosunki Bogumiła i Barbary uległy teraz znacznemu pogorszeniu. Ileż razy Barbara chciała zaprzeczyć, gdy z lękiem ją pytał, czy go jeszcze lubi? Bała się jednak zostać sama wobec bezwzględności świata. Musiała walczyć z sobą, aby nie dawać mu odczuć, jak bardzo ją denerwuje. „Zawsze to się nie w porę uśmiechnął, nie w porę zmartwił”.
Chciała zamieszkać sama z Piotrusiem. Ale za każdym razem, gdy chciała mu o tym powiedzieć, Bogumił wyjeżdżał w interesach. Wtedy zazwyczaj pojawiało się tyle spraw, których bez niego nie mogła załatwić, że czuła, iż jest jej niezbędny. Przyszła i taka pora, kiedy Barbarze wydawało się, że mogłaby być szczęśliwa z innym mężczyzną, ale kiedy okazał jej swe zainteresowanie pewien młody nauczyciel z Borku, odprawiła go poprzestając na tym, że „jako kobieta ma jeszcze jakieś możliwości”. Patrząc na Piotrusia, była pewna, że może żyć bez miłości.
Jesienią Piotruś skończył cztery lata. Pani Barbara często teraz zabierała syna na spacery po lesie. Uczyła go rozpoznawać drzewa, pokazywała małe, leśne zwierzęta, odpowiadała na jego - nieraz kłopotliwe - pytania. Bogumił kupił sobie w tym czasie skrzypce i grał na nich wszystkie znane sobie piosenki, co prowadziło niejednokrotnie do sprzeczki małżonków, gdyż Piotruś, leżący już w łóżku, podrygiwał na dźwięk instrumentu i zaczynał tańczyć.
Pewnego zimowego popołudnia Niechcicowie wybrali się z chłopcem na spacer. Po powrocie, w nocy, Piotruś spał bardzo niespokojnie. Dostał wysokiej gorączki. Na nic się zdały starania doktora z Mławy i felczera z Borku. Nad ranem chłopiec zmarł.
Śmierć dziecka wstrząsnęła Barbarą i Bogumiłem. On próbował odebrać sobie życie, ona przez cztery dni i noce leżała w gorączce. Gdy jednak cierpiący ojciec odzyskał panowanie nad sobą, Barbara długo nie mogła powrócić do równowagi emocjonalnej. Co dzień rano sama chodziła na cmentarz i spędzała tam długie godzi-ny. Bogumił obawiał się o jej zdrowie, gdyż wciąż jeszcze było zimno, śnieżno i mgliście. Wkrótce jego obawy potwierdziły się: Barbara ciężko zachorowała. Długie tygodnie leżała w gorączce pod troskliwą opieką męża, Ludwiczki i panien Krępskich. Wraz z nadchodzącą wiosną chora powoli zaczęła wracać do zdrowia. Była przytomna, lecz jeszcze bardzo osłabiona. Traktowała męża chłodno i ozięble.
Raz, gdy obdarzyła Bogumiła kilkoma ciepłymi słowami, opowiedział jej epizod ze swego życia powstańczego. Po bitwie leżał ciężko ranny, przygnieciony stosem trupów. Byłby został pochowany we wspólnej mogile, ale resztą sił dał znak że żyje.
Pani Barbara lękała się śmierci. Bała się, że śmierć zabrawszy Piotrusia, zabierze jej wszystkich pozostałych. Bogumił martwił się jej stanem, gdyż Barbara ginęła w oczach. Postanowił nawet porzucić Krępę i przenieść się w okolice Kalińca. Pisał w tej sprawie do Teresy, ale wraz z nadchodzącym latem, gdy Barbara powoli nabierała życia, zmienił swoje zamiary.
Teresa przysłała list, w którym pisała o możliwości wzięcia w dzierżawę majątku Serbinów, leżącego niedaleko Kalińca. Bogumił pod naciskiem Barbary i po konsultacjach z Krępskim postanowił się tam udać. Tuż przed samym wyjazdem męża, Barbarę ogarnęły wątpliwości. W młodości wiele słyszała o właścicielce majątku, Letycji Mioduskiej, cudzoziemce, lubiącej używać życia i jej pełnomocniku panu Dalenieckim, który kształcił się w Petersburgu i był „zupełnie zniszczony”. Bogumił pojechał i wrócił rozpromieniony. Podpisał kontrakt na pięć lat. Opowiadał, iż Serbinów jest zdewastowany i spustoszony wskutek nieudolnych rządów, co nie umniejszało jego zapału.
Lato przeszło wśród zwyczajnych robót. Nadchodziła jesień i czas przeprowadzki.
Niechcicowie pojechali się pożegnać do Turobina i do Borku. Gospodarstwo Hipolita, mimo wzrastającej skrzętności pani domu, zaczęło podupadać. Wieczorem udali się do Ładów, którzy urządzili przyjęcie na ich cześć i zaprosili znajomych z panieńskich lat Barbary. Początkowo Barbara nie chciała wziąć udziału w zabawie, jednakże szybko uległa namowom młodego nauczyciela i gospodarza Jana Lada, któ-ry dawniej okazywał jej względy i dawał jej poznać, jak bardzo mu się podoba. Były to „grube i prostackie zalecanki”, ale Barbara wypiwszy trochę za dużo, rozochociła się. Bogumił posmutniał, przyglądając się poczynaniom żony. W pewnym momencie Barbara, opuściwszy towarzystwo, poszła pożegnać gospodynię, Zenobię Ładzinę. Ta nie brała udziału w zabawie, gdyż czuła się bardzo źle. Była zmizerowana i schorowana.
Po powrocie do domu, Barbara - w odpowiedzi na wątpliwości Bogumiła doty-czące ich związku - opowiedziała mu o młodym nauczycielu, który chciał, aby porzuciła męża. Na koniec powiedziała mu, że go nie zdradzi i nie opuści, bo nie chce złamać przysięgi małżeńskiej.
Nazajutrz zaczęły się przygotowania do przeprowadzki. Barbara z Bylisią, Ludwiczką i Nebelskim wspólnie wynosili lżejsze meble, czyścili i układali poszczególne rzeczy. Bogumił pracował jeszcze „w stodołach, oborach i polach”. Uporawszy się z tym wszystkim, Niechcicowie udali się na cmentarz, a następnie na obiad do Krępskich. W miarę jak zbliżała się chwila odjazdu, było im coraz ciężej na sercu. Z żałością patrzyli na opustoszałe domostwo.
Przestronna, równinna i wilgotna okolica nie przypadła Barbarze do gustu. Wydawała się jej mroczna i „jakby zapadnięta w głąb ziemi”. Tęskniła za wzgó-rzami, lasami i łąkami Krępy. Niechcicowie zabrali się do pracy. Początkowo walczyli nie tylko z codziennymi problemami, ale także z poprzednim zarządcą majątku, Lalickim. Nie otrzymał on obiecanej posady i wraz z żoną i córką mieszkał w Serbinowie. Na każdym kroku dawał poznać Barbarze, jaki jest przez nich nie-szczęśliwy lub na odwrót - zniechęcał ją, jak mógł, do tego miejsca. Rabował już i tak zdewastowany majątek, wszczynał kłótnie. Wreszcie w lutym Laliccy opuścili Serbinów. Nadeszła wiosna i Barbara zaczęła snuć plany dotyczące urządzenia domu i ogrodu. Lecz już na samym początku napotkała trudności. Dookoła domu znajdowało się sześć stawów, które według niej były źródłem malarii i wszelkich chorób. Z początku prosiła Bogumiła o zasypanie niektórych, ale wkrótce zmieniła zdanie, dochodząc do wniosku, że są przyczyną bujnej roślinności. Bogumił był w dużych kłopotach. Stan budynków i narzędzi był fatalny, pola zarośnięte chwastami, brakowało ludzi do pracy, pieniędzy. Zbliżała się jesień. Bogumił, mimo nieustannych trudności, popłacił najpilniejsze długi, zebrał plon dwukrotnie większy niż w poprzednich latach.
Daleniecki, który przybył, aby oglądać efekty pracy Niechcica, był tak zadowolony iż wypłacił mu pensję z prywatnej kasy pani Mioduskiej. Mogli teraz poczynić niezbędne zakupy.
Barbara urodziła córkę, Agnieszkę Teresę. Na chrzest zjechali Kociełłowie, Anzelm Ostrzeński, pani Jadwiga i Danielowie. Dziecko było wątłe, drobne i słabe, tak, że obawiano się, czy będzie żyło. Jednakże już po kilku dniach dziewczynka nabrała sił.
Niechcicowie nie złożyli wizyty nikomu z sąsiadów i na razie nie chcieli, aby ich ktoś odwiedzał. Wyjątek stanowili Walenty Przybylak i Leon Woynarowski. Przybylak był właścicielem majątku Środa, leżącego o parę wiorst od Serbinowa. Był prostym gospodarzem, który dorobił się majątku. Woynarowskiego, właściciela Pamiętowa, poznali po dwóch latach pobyto w Serbinowie, gdyż bawił on za granicą i w Warszawie, zajęty przeprowadzaniem rozwodu z żoną. Był człowiekiem wykształconym, umiał całymi godzinami mówić na każdy temat, nie dopuszczając nikogo do głosu.
Zdarzyło się, że Woynarowski zaprosił Bogumiła na karty, z których wrócił on nad ranem. Od tego czasu Barbara straciła resztę sympatii do pana Leona. Niechcicowie nie widywali się zbyt często z rodziną, gdyż Barbara po śmierci Piotrusia nie chciała wracać „do dawności”. Tylko jej uczucia do Teresy nic się nie zmieniły. Zmieniła się jednakże sama Teresa. Nie umiała już „kłaść zapału we wszystko, co robiła”, straciła swoją radość życia.
Pewnego dnia Barbara wybrała się do Kalińca, aby odwiedzić Teresę, która właśnie wróciła z zagranicznej kuracji. Teresa, mimo iż nie czuła się dobrze, wyglądała bardziej pociągająco i elegancko niż kiedykolwiek. W pewnym momencie Barbara dostrzegła podobieństwo jej zmarłego synka do siostry i Bogumiła. Ujrzała się odepchniętą i odrzuconą - Teresa i Bogumił zdawali się być jego rodzicami. Barbara wyczuła, iż siostrę dręczy coś więcej niż choroba ciała.
Któregoś dnia przyjechał Daleniecki. Był bardzo zadowolony z osiągnięć Bogumiła i zaproponował mu zaliczkę na przyszłe tantiemy. W ostatnim dniu jego pobytu przyjechała Teresa Kociełłowa. Spędzili we czworo popołudnie, ale Teresa rozmawiała głównie z Dalenieckim. Wieczorem Bogumił odwiózł pełnomocnika do małej stacji, niedaleko Serbinowa. Po kolacji zaprzężono konie dla Teresy. Gdy otworzyła drzwiczki karety, okazało się, że jest ona przystrojona bukietami jaśminu. Wystrój był dziełem Bogumiła.
Barbara podejrzewając, że Bogumił romansuje z Teresą, zrobiła mu awanturę żądając, aby wyznał jej prawdę. Bogumił uspokoił ją, ciesząc się równocześnie z jej zazdrości. Wtedy Barbara wyznała mu, iż go nie kocha i nigdy nie kochała. Po pewnym czasie opamiętała się i choć ciężko jej to przyszło - poprosiła o wybaczenie.
W niedzielę Niechcicowie pojechali w odwiedziny do Kociełłów, aby pożegnać wyjeżdżającą na Litwę Teresę. Wszyscy bawili się znakomicie.
Mleczarz, który miał przekazać Teresie kwiaty na drogę, oznajmił, iż z powodu silnego bólu głowy odłożyła ona wyjazd na następny dzień. Po południu przyjechały Oktawia z Sabiną, oznajmiając, iż mama ciężko zachorowała. Barbara zaraz wybrała się do Kalińca. Tu dowiedziała się, że choroba, która zaatakowała jej ukochaną siostrę, to tyfus lub zapalenie mózgu. Po kilku ciężkich dniach gorączka nieco opadła, chora odzyskała przytomność. Wszyscy uważali to za pomyślny znak. Barbara zaś chcąc, aby siostra miała świeżą śmietanę i maślankę, pojechała po owe specjały do Serbinowa. Godzinę po jej odjeździe Teresa zmarła.
Po powrocie z pogrzebu Barbara przypomniała sobie dziwne słowa, które Teresa wypowiedziała przed śmiercią. Wkrótce wybrała się do Kalińca. Posadziła kwiaty na uporządkowanym już grobie Teresy i zaraz potem poszła do domu Kociełłów. Lucjan oznajmił jej, że porzuca swój hulaszczy tryb życia, który sprawił Teresie tyle przykrości. Mówił, że przenosi się do Częstochowy i tam założy cementownię. Barbara dostała od niego zalakowaną kopertę, którą Teresa kazała oddać siostrze po swojej śmierci. Były to listy Barbary do siostry, jeszcze z czasów panieństwa. Wśród nich znajdowały się kartki zapisane pismem Teresy. Były one skierowane do jakiegoś mężczyzny o imieniu Tadeusz. Nagle Barbara zrozumiała. Adresatem tych pism był Tadeusz Krępski, syn poprzedniego pracodawcy Bogumiła.
Bogumił w porozumieniu z Dalenieckim przyjął do kancelarii pomocnika, Romana Katelbę. Był to młody, skromny i cichy mężczyzna. Niechcic nie mógł się go nachwalić. W tym samym czasie okazało się, że zniknęła niańka Agnieszki, Rozalia. Zaraz też przyjęto inną opiekunkę, Józię z Kalińca. Pewnego dnia Barbara spotkała Rozalię w kościele. Okazało się, że dziewczyna była w ciąży, a ojciec dziecka nie chciał się z nią ożenić. Odeszła, wstydząc się swojego postępku.
Wbrew nadziejom Barbary, Bogumił, mając do pomocy Katelbę, wcale nie miał mniej pracy. Jego ogromne zaangażowanie w pracę na roli złościło Barbarę, która zarzucała mu, iż bogaci Dalenieckiego. Bogumił zaś kochał swoją pracę.
Wczesną wiosną Niechcicom urodziła się córka, Emilia Florentyna. Równocześnie Ostrzeńscy doczekali się trzeciego syna - Bogdana. Gdy Emilia miała rok i parę miesięcy, przyszło na świat nowe dziecko Niechciców, chłopiec, Tomasz Michał. Chrzciny dziecka były wielkim rodzinnym świętem. Pewnego dnia Michalina Ostrzeńska listownie zawiadomiła Barbarę, że Jadwiga Ostrzeńska podupada na zdrowiu. Niechcicowie postanowili wziąć ją do siebie.
Babcia zajmowała u Ostrzeńskich mały pokoik. Cieszyła się, gdy ktoś ją odwiedzał, ale zwykle zaraz dodawała, by się nikt do niej nie fatygował, gdyż „jest tylko kulą u nogi każdemu”. Starsza pani czuła się samotna i nieszczęśliwa. Kurczowo uchwyciła się myśli, że jej syn, Julian, chce ją sprowadzić do siebie, do Rosji. Doszło do tego, że babcia chcąc przyspieszyć wyjazd zaczynała się pakować i gromadzić zapasy na drogę. Pewnego dnia Michalina przywiozła z Petersburga fotografię Juliana. Ona jednak nie chciała uwierzyć, że starszy, łysy i otyły mężczyzna na zdjęciu jest jej synem. Odtąd Michalina zaczęła myśleć o zmianie miejsca pobytu staruszki. Wpłynęła na to także diagnoza lekarza, który wykrył u babci sklerozę mózgu. Wkrótce do Ostrzeńskich przyjechali Niechcicowie, wszyscy razem zastanawiali się, co począć dalej. Bogumiłowi udało się namówić staruszkę na wyjazd do Serbinowa.
W Serbinowie starsza pani dostała przytulny i nieduży pokoik. Tu czuła się szczęśliwa i potrzebna. Z radością cerowała przynoszoną przez Bogumiła i Barbarę bieliznę, bawiła się z wnukami. Wstąpiły w nią nowe siły. Niechcicowie otoczyli ją troskliwą opieką. Po pewnym czasie babcia zaczęła zapadać na zdrowiu, skarżyła się na żołądek, zawroty głowy i serce. Pewnego dnia chciała wytrzepać dywanik. Poprosiła przechodzącą obok mamkę Tomaszka, Józefkę, o pomoc. Ale kobieta w obraźliwych słowach odmówiła. Bogumił, który usłyszał te słowa, natychmiast odprawił Józefkę, jednak staruszka poważnie się rozchorowała.
Józefka szykowała się do wyjazdu. Niby nieumyślnie przycisnęła do ściany skrzynię, tak, że bawiące się tam Agnisia z Emilką mało się nie podusiły. Od tego momentu Tomaszek zaczął chorować. Barbara uległa namowom piastunki Józi i zezwoliła, aby znachorka „odczyniła złe uroki”. Po kilku tygodniach chłopiec zaczął powracać do sił, ale Barbara nadal twierdziła, iż dziecko chorowało, bo zmieniono mu pokarm. Znachorka zajęła się także starszą panią, ale ta choć przestała uskarżać się na serce, żołądek, często traciła świadomość. Nadal zajmowano się nią czule i troskliwie, najlepiej znosiła obecność Bogumiła, któremu chętnie opowiadała o wypadkach ze swojej młodości.
W trzecim roku pobytu w Serbinowie pani Ostrzeńska niepostrzeżenie wymknęła się z domu. Zawiadomieni o tym Niechcicowie dogonili staruszkę prawie na samej granicy majątku. Po powrocie z tej wyprawy babcia dostała lekkiej grypy. Choroba była początkiem innych dolegliwości. Mijały miesiące, a stan chorej się nie polepszał. Sprowadzani zewsząd lekarze nie umieli jej pomóc. Latem pani Ostrzeńska zmarła. Barbara pogrążona w rozpaczy, stała się apatyczna, Bogumił tymczasem zajmował się pogrzebem, na który przybyli znajomi, sąsiedzi i miejscowi chłopi.
Noce i dnie powstały w latach dwudziestych, stopniowo ukazywały się w czasopismach, a ostateczne wydanie nastąpiło w latach 1931-34: Bogumił i Barbara (1931), Wieczne zmartwienie (1932), Miłość (1933) i Wiatr w oczy (1934). Akcja powieści rozpoczyna się w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, kończy z wybuchem I wojny światowej. Pojawiają się też dygresje sięgające do powstania styczniowego.
Dwa pierwsze tomy to powieść o małżeństwie Barbary i Bogumiła, ich codziennych kłopotach i radościach, życiu na wsi, budowaniu własnej rodziny. W częściach III i IV na plan pierwszy wysuwają się losy córki Niechciców - Agnieszki, która podczas zagranicznych studiów wiąże się z działaczem rewolucyjnym, emigrantem politycznym, Marcinem Śniadowskim. Pracując w demokratycznych związkach młodzieżowych przygotowują się do walki o odzyskanie niepodległości Polski.
Tomy III i IV różnią się nieco narracją i historyczną perspektywą od dwu poprzednich. Bierze się to prawdopodobnie stąd, że ich główną bohaterką jest Agnieszka, w której Dąbrowska sportretowała samą siebie. Utrudniło to pisarce zachowanie koniecznego dystansu wobec przedstawianych spraw. W powieści występują też inne wątki autobiograficzne: Kaliniec jest obrazem Kalisza, Serbinów - Rusinowa, postaci Bogumiła i Barbary są wzorowane na rodzicach Dąbrowskiej.
Powieść jest przykładem „powieści rzeki” i sagi rodzinnej, charakterystycznych dla ówczesnej literatury europejskiej - Saga rodu Forsytów Johna Galsworthy’ego, Buddenbrookowie Tomasza Manna. Czerpiąc z wzorców prozy realistycznej XIX w. (Prus, Orzeszkowa) i modernistycznej oraz odwołując się do najnowszych wów-czas osiągnięć wiedzy psychologicznej, socjologicznej i filozoficznej (Bergson, Freud, Abramowski, etyka Conradowska) Dąbrowska ukazała swoich bohaterów z podwójnej perspektywy: egzystencjalnej i historycznej. Ludzie są cząstką natury nie znającą swego przeznaczenia, ale doświadczają tragizmu i tajemnicy istnienia, próbując przeniknąć zagadkę bytu. Niespodzianki ludzkiego losu i historii świata nie zakłócają spokojnego strumienia życia. Ciągłość trwania wyznaczają cykliczne zmiany przyrody, zgony i narodziny, święta i codzienna praca.
Powieść jest też eposem (epopeją), gdyż ukazuje losy bohaterów na tle wydarzeń przełomowych dla całego narodu. Obserwujemy liczne zmiany społeczne: przede wszystkim upadek wielkiej własności ziemskiej, głównie z powodu konfiskaty majątków przez zaborców po upadku powstania styczniowego. W miastach powstawała silna nowa klasa, mieszczaństwo i przemysłowcy, natomiast ze szlachty wyrastała polska inteligencja.
Noce i dnie można określić mianem powieści spoleczno-obyczajowej. Dąbrowska, ukazując losy bohaterów, zwraca bowiem uwagę nie tylko na motywację ich postępowania, ale i na konkretne warunki społeczne determinujące to postępowanie.
Wspomniano już, że ukazując losy bohaterów na tle ważnych przemian społecznych powieść spełnia wymagania eposu. Dąbrowska ukazała charakterystyczne dla przełomu wieków zmiany, które ogarnęły polskie społeczeństwo. Nie spotykamy w Nocach i dniach klasy wielkiego ziemiaństwa. Z krótkich wspomnień i rozmów na przyjęciach wyłania się obraz skostniałej grupy, broniącej swoich interesów i walczącej z każdą nowością. Ta klasa odeszła już w przeszłość: albo straciła majątki przez własne zaniedbania, albo zostały one skonfiskowane przez zaborcę w odwecie za powstanie styczniowe. W miejscu dawnych latyfundiów powstały drobne gospodarstwa zarządzane najczęściej przez potomków dawnych właścicieli.
Nowe miejsce w społeczeństwie zajmuje powstająca właśnie klasa kapitalistów i mieszczan. Trudnią się oni handlem, spekulacją ziemią i domami, wynajmują mieszkania w swoich kamienicach. Ta nowa klasa zwykle traci sens życia w pogoni za majątkiem.
Powstaje też nowa inteligencja - szukająca spełnienia ambicji życiowych nie w posiadaniu rzeczy materialnych, lecz w pozyskanej wiedzy. Prawdziwie twórcze intelektualne życie jest skierowane ku innym ludziom i prowadzi do budowy świadomości narodowej. Prezentują je w powieści Agnieszka i Anka.
Są też bohaterowie znajdujący sens życia w działalności społecznej - Michalina Ostrzeńska i Stefania Holszańska. Ich społecznikostwo jest może zbyt hałaśliwe i potraktowane nieco z przymrużeniem oka, ale z pewnością pożyteczniejsze od biernego intelektualizmu Daniela i Bodzia Ostrzeńskich.
Nie ma jednak w powieści bohaterów, którzy potrafiliby uzyskać równowagę między pogonią za dobrami materialnymi i życiem intelektualnym. Z drugiej strony inteligenci zazwyczaj żyją w skromnych warunkach, rezygnując z poszukiwania lepszego standardu życia. Dąbrowska i tu nie ocenia, która z postaw jest lepsza. Obiektywnie przedstawia zalety i wady obu typów zachowań, czytelnikowi pozostawiając ostateczne rozstrzygnięcie.
Dąbrowska ukazała losy bohaterów Nocy i dni przez pryzmat kilku różnych prądów filozoficznych.
- Filozofia pozytywistyczna. Postawa Bogumiła, traktującego pracę jako wartość nadającą sens życiu, jest typowa dla pozytywistycznych organiczników. Niechcic ocenia ludzi według pożytku, jaki ich praca przynosi społeczeństwu. Przyszłość i siłę narodu widzi w dobrze zorganizowanym wspólnym wysiłku. Również Bar-barze znane były założenia filozofii pozytywistycznej - czytała Historię cywilizacji Anglii Buckle’a, Przyczyny zjawisk w przyrodzie organicznej Huxley’a.
- Filozofia modernistyczna. Bardzo ważne w życiu bohaterów są zawody miłosne. Wywołują dramaty, zaburzenia psychiczne, prowadząc nawet do śmierci i obłędu (Teresa, Celina). Miłość ma w powieści siłę demoniczną.
- Egzystencjalizm. Barbara odczuwa dręczący niepokój sensu istnienia, poczucie ułomności i słabości natury ludzkiej.
- Naturalizm. Człowiek jest podporządkowany prawom natury. Podlega niezmiennemu cyklowi narodzin i śmierci. Nieodłącznym elementem ludzkiego życia są choroby, kalectwo i cierpienie.
- Elementy filozofii Bergsona. Życie ludzkie, nawet jego najbardziej dramatyczne wydarzenia, rozgrywa się na tle ciągłego, niezmiennego przepływu czasu. Jednostki twórcze cechuje pęd życiowy, popychający je do intensyfikacji przeżyć, a największe szczęście człowiek odczuwa w chwilach poczucia jedności z otaczającym światem.
- Etyka Conradowska. Najwyższym dobrem dla człowieka jest drugi człowiek, a nie teologia czy ideologia. Dlatego należy dochowywać danych obietnic, być wiernym pewnym zasadom.
Teksty dostarczyło Wydawnictwo GREG. © Copyright by Wydawnictwo GREG
Autorzy opracowań: B. Wojnar, B. Włodarczyk, A Sabak, D. Stopka, A Szostak, D. Pietrzyk, A. Popławska, E. Seweryn, M. Zagnińska, J. Paciorek, E. Lis, M. D. Wyrwińska, A Jaszczuk, A Barszcz, A. Żmuda, K. Stypinska, A Radek, J. Fuerst, C. Hadam, I. Kubowia-Bień, M. Dubiel, J. Pabian, M. Lewcun, B. Matoga, A. Nawrot, S. Jaszczuk, A Krzyżek, J. Zastawny, K. Surówka, E. Nowak, P. Czerwiński, G. Matachowska, B. Więsek, Z. Daszczyńska, R. Całka
Zgodnie z regulaminem serwisu www.opracowania.pl, rozpowszechnianie niniejszego materiału w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, utrwalanie lub kopiowanie materiału w celu rozpowszechnienia w szczególności zamieszczanie na innym serwerze, przekazywanie drogą elektroniczną i wykorzystywanie materiału w inny sposób niż dla celów własnej edukacji bez zgody autora jest niedozwolone.
Ciekawostki (0)
Zabłyśnij i pokaż wszystkim, że znasz interesujący szczegół, ciekawy fakt dotyczący tego tematu.