Janko: biedny, chorowity, ale niezwykle utalentowany muzycznie wiejski chłopiec. Swą miłość do muzyki przypłacił życiem. Za próbę dotknięcia prawdziwych skrzypiec został zbity tak dotkliwie, że zmarł. Miał wtedy dziesięć lat.
Matka Janka: prosta, wiejska kobieta. Samotnie wychowywała syna. Żyli w wielkiej nędzy. Matka na swój sposób kochała Janka, ale często go biła, gdy zagapił się przy robocie. Nie umiała zrozumieć dziecka ani odkryć jego wielkiego talentu.
Ludzie ze wsi: przezwali Janka „Muzykantem”. Los chłopca ich nie obchodził.
Stach (stróż wiejski): wymierzył Jankowi karą chłosty tak mocno, że chłopiec zmarł.
Państwo mieszkający we dworze: nie interesowali się tym, co się dzieje na wsi. Dostrzegali młode talenty za granicą, nie potrafili natomiast odkryć zdolnych, choć ubogich dzieci we własnym majątku.
Czas akcji: ponad sto lat temu.
Miejsce akcji: wieś.
1. Narodziny Janka.
2. Zachwyt chłopca światem dźwięków.
3. Pomoc matce.
4. Wykonanie własnych skrzypiec.
5. Zachwyt skrzypcami lokaja z dworu.
6. Chęć dotknięcia instrumentu.
7. Surowa kara.
8. Śmierć Janka.
9. Powrót państwa z Włoch.
Kiedy Janko przyszedł na świat, wszyscy spodziewali się jego szybkiej śmierci. Był tak słaby, że sąsiadki pomagające przy porodzie ochrzciły go wodą, aby mógł umrzeć jako dusza chrześcijańska. Długiego życia nie wróżono także jego matce. Widząc zbliżajcy się koniec, nawet wezwano do niej księdza.
Podejrzenia sąsiadek nie sprawdziły się, tak matka, jak i syn przeżyli. A ona w tydzień po porodzie już musiała iść do pracy w polu. Wiodło im się bardzo marnie. Matka była biedną komornicą, nie mieli swojej chaty ani własnego pola. Za kawałek chleba pracowali u innych. Ale tego chleba ciągle brakowało i często zdarzało im się głodować - szczególnie wiosną na przednówku.
Chłopiec był mizerny i z natury słabowity, a do tego jeszcze wygłodzony. Zawsze chudy i opalony, z wydętym brzuchem i z zapadniętymi policzkami. Miał bardzo jasne, prawie białe włosy, niebieskie wytrzeszczone oczy, które patrzyły na świat jakby ze zdziwieniem i ze strachem. Latem chodził w koszuli przepasanej krajką i w podartym kapeluszu. Gdy miał cztery lata, kukułka „okukała chorobę” i od tego czasu jakoś się chował. W jako takim zdrowiu dorósł do dziesiątego roku życia.
W domu bieda aż piszczała i Janko musiał pomagać matce. Mając osiem lat, zaczął pasać cudze bydło, czasem chodził do lasu po grzyby i jagody, ale prawie nigdy nic nie przynosił. I to właśnie było powodem utrapienia matki. Mimo że na swój sposób go kochała, biła go często, bo nie rozumiała, dlaczego z niego taki odmieniec, uważała, że po prostu jest leniwy.
Jego inność polegała na tym, iż wszędzie i we wszystkim słyszał muzykę. To zasłuchanie przeszkadzało mu w pracy. Kiedy szedł do lasu, nie mógł zbierać grzybów, bo słuchał śpiewu drzew. W polu zaś słuchał grania wiatru. Matka nie zabierała go do kościoła, ponieważ dźwięki organów doprowadzały dziecko do nieprzytomności. Wieczorami chłopiec wymykał się z domu, aby choć z daleka posłuchać muzyki dochodzącej z karczmy. Największy zachwyt wzbudzały w nim skrzypce. Kiedy tylko usłyszał brzmienie tego instrumentu (na dożynkach czy weselu), to dzień taki był dla niego wielkim świętem. Wchodził wtedy za piec i w oszołomieniu długo nic nie mówił.
Jego marzeniem było nawet nie samo posiadanie skrzypiec, ale chociażby tylko ich dotknięcie. Niestety nawet i to nie było możliwe. Zrobił więc sobie własne: z gontu i końskiego włosia. Mimo szturchańców, które za to zbierał od matki, grał na nich od rana do wieczora. Jego skrzypki wydawały słabe i skomlące dźwięki, ale chłopiec i z tego był zadowolony.
Janko nie przestawał marzyć o prawdziwym instrumencie. W dworze był lokaj, który miał piękne skrzypce. Wieczorami chłopiec podkradał się, aby posłuchać jego gry. Pewnej nocy Janko, zaczajony w krzakach, patrzył przez okno na cudowny przedmiot wiszący na ścianie. W pokoju panowała ciemność, tylko światło księżyca oświetlało instrument. Janko patrzył i marzył, a jakiś czarodziejski głos mówił mu, by wszedł i wziął skrzypce do rąk, bo przecież w pokoju nikogo nie ma i nikt nic nie będzie wiedział. Dziecko posłuchało tych podszeptów i weszło. Wtedy zrobił się rumor, cały dwór się obudził i wszyscy uznali go za złodzieja.
Nazajutrz przestraszonego chłopca postawiono przed sądem wójta. Janko jakby nie wiedział, co się z nim dzieje. Patrzył z przestrachem w oczach i niczego nie rozumiał. W końcu wójt zlecił stójkowemu, aby dał małemu kilka kijów, „żeby popamiętał”. Stójkowy zbił go do nieprzytomności.
Dwa dni później chłopiec zmarł. Ale i w godzinie śmierci słyszał śpiew i pytał zrozpaczoną matkę, czy choć w niebie Bóg da mu skrzypce.
Dzień po śmierci Janka państwo powrócili z zagranicy. Zachwycali się tym, co widzieli w obcych krajach i z upodobaniem, po francusku rozmawiali o talentach, jakie można tam znaleźć i kształcić.
W czasach, kiedy Henryk Sienkiewicz pisał nowelę „Janko Muzykant”, wieś była zupełnie inna niż dzisiaj. Przede wszystkim znacznie biedniejsza. Chłopi mieli mało ziemi, nie potrafili jej dobrze uprawiać, toteż zbierali mało plonów. Podstawą pożywienia było to, co udało się zebrać z pola: zboże, ziemniaki, kapusta. Mięso jedzono tylko w wielkie święta (Boże Narodzenie, Wielkanoc, ślub, chrzciny). Jajka, drób, sery gospodynie sprzedawały na jarmarku, a za otrzymane pieniądze kupowały naftę, zapałki, sól. Po co naftę? Izby oświetlano lampami naftowymi. Sklepów na wsi nie było. Dzieci nie jadały słodyczy. Od czasu do czasu dostawały cukierka (jednego!) albo słodką bułkę. To były rzadkie i ważne wydarzenia. Ale tak działo się w zamożnych rodzinach chłopskich. W ubogich jedzono najczęściej same ziemniaki, bez tłuszczu, a czasami nie jedzono w ogóle - po prostu nie było nic do jedzenia.
Chłopi nie chodzili do szkół. Nie potrafili czytać ani pisać, zresztą traktowali te umiejętności jako zbędne. Mało wiedzieli o świecie, o uprawie roli, hodowli zwierząt, wychowaniu dzieci, o higienie. Nie było wtedy jeszcze radia ani telewizji. Dzieci posyłali „na naukę” rzadko i niechętnie. Każda para rąk potrzebna była do pracy w gospodarstwie. Dzieci pasły gęsi, krowy, pilnowały młodszego rodzeństwa, karmiły zwierzęta, a gdy trochę podrosły, pracowały w polu. Często służyły u bogatszych gospodarzy. Nikt sobie nie zawracał głowy ich nauką ani talentami.
Większość ziemi uprawnej, lasy i część pastwisk należały do dziedzica (pana, szlachcica). Był on najczęściej jedynym wykształconym, bogatym i mającym władzę człowiekiem w okolicy. Niektórzy z panów żyli z chłopami w zgodzie, pomagali im i opiekowali się nimi. Inni traktowali swych poddanych obojętnie, jeszcze inni byli źli dla ludzi.
Los Janka nie różnił się wiele od losu jego rówieśników. Chłopiec ciężko pracował i bywał głodny. Jego śmierć porusza nas i wywołuje współczucie dla chłopca. Henryk Sienkiewicz celowo zakończył utwór tragicznie: miało to wstrząsnąć sumieniem czytelników, a więc ludzi wykształconych, skłonić ich do zainteresowania się losem wiejskich dzieci.
Teksty dostarczyło Wydawnictwo GREG. © Copyright by Wydawnictwo GREG
Autorzy opracowań: B. Wojnar, B. Włodarczyk, A Sabak, D. Stopka, A Szostak, D. Pietrzyk, A. Popławska, E. Seweryn, M. Zagnińska, J. Paciorek, E. Lis, M. D. Wyrwińska, A Jaszczuk, A Barszcz, A. Żmuda, K. Stypinska, A Radek, J. Fuerst, C. Hadam, I. Kubowia-Bień, M. Dubiel, J. Pabian, M. Lewcun, B. Matoga, A. Nawrot, S. Jaszczuk, A Krzyżek, J. Zastawny, K. Surówka, E. Nowak, P. Czerwiński, G. Matachowska, B. Więsek, Z. Daszczyńska, R. Całka
Zgodnie z regulaminem serwisu www.opracowania.pl, rozpowszechnianie niniejszego materiału w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, utrwalanie lub kopiowanie materiału w celu rozpowszechnienia w szczególności zamieszczanie na innym serwerze, przekazywanie drogą elektroniczną i wykorzystywanie materiału w inny sposób niż dla celów własnej edukacji bez zgody autora jest niedozwolone.
Ciekawostki (0)
Zabłyśnij i pokaż wszystkim, że znasz interesujący szczegół, ciekawy fakt dotyczący tego tematu.