Mityczny król Syzyf za swe krętactwa został ukarany i skazany przez bogów Olimpu na ciężką, niekończącą się pracę. Miał wtaczać ciężki głaz na skałę, ale kiedy kamień był tuż u celu, spadał w dół i należało wszystko rozpocząć od początku.
„Syzyfową pracą” można nazwać wysiłki zaborców, którzy dążąc do całkowitej rusyfikacji, zmagali się z oporem młodzieży i kiedy mogli sądzić, że są u celu i młodzi ludzie ulegli ich presji (np. początkowa sympatia Marcina dla rosyjskich nauczycieli), to dzięki takim osobom jak Zygier, który zniszczył ich starania, musieli rozpoczynać swój trud od początku. Do pracy Syzyfa można również porównać wysiłek, poddawanej różnorodnej działalności rusyfikatorów, młodzieży polskiej. Ci młodzi ludzie musieli się zmagać z przeciwnościami często przerastającymi ich siły. Walka z potęgą caratu była pozbawiona racjonalnych przesłanek, ale „tym więcej godna uwielbienia”, jak pisał o niej Adam Hanuszkiewicz, jeden ze znawców twórczości Stefana Żeromskiego.
Akcja obejmuje lata 1871-1881. Jest to czas zaborów, a równocześnie lata nauki Marcina Borowicza. Czas fabularny sięga powstania styczniowego w 1863 r.; o wydarzeniach tych główny bohater dowiaduje się od strzelca, Szymona Nogi.
a) Elementarna Szkoła w Owczarach, gdzie ośmioletni Marcin rozpoczynał naukę,
b) Gawronki - rodzinna posiadłość Borowiczów,
c) Kleryków - miasto przypominające Kielce, tu Marcin uczęszczał do gimnazjum.
Marcin Borowicz - pochodził ze zubożałej szlachty. Jego rodzina straciła większość majątku po powstaniu 1863 r. Autor opisuje drogę, jaką główny bohater musiał przejść od czasu, kiedy opuścił rodzinne progi i pozostał na stancji i w szkole pana Wiechowskiego w Owczarach. Jest to zatem postać dynamiczna.
Kiedy po raz pierwszy rozstał się z rodzicami, był ośmioletnim chłopcem, który boleśnie przeżył rozłąkę, przerażony płakał. Scena, w której rodzice odjeżdżają, a Marcin z płaczem wybiega na drogę, podkreśla, jak bardzo był wtedy związany z matką, jak niedojrzałym był jeszcze dzieckiem. W szkole pana Wiechowskiego Marcin nie wykazywał większych zdolności, zresztą niewiele można było się nauczyć w klasie, gdzie liczna grupa dzieci w różnym wieku „wkuwała” na pamięć rosyjskie słówka. Rodzice, chcąc zahartować syna, nie odwiedzali go przez dwa miesiące. Uczucie tęsknoty i samotności nasilało się. Borowicz kontynuował naukę w gimnazjum w Klerykowie. Po pierwszym roku nauki Marcina zmarła matka chłopca. Marcin początkowo nie zdawał sobie sprawy z tej straty. Na pogrzebie zmuszał się do płaczu. Umysł Marcina był jeszcze zbyt naiwny, by zrozumieć wszelkie konsekwencje tragicznego wydarzenia. Dopiero niepowodzenia w szkole uświadomiły mu, że teraz jest zupełnie sam i nikt nie dzieli z nim trosk.
W pierwszym okresie w gimnazjum klerykowskim Borowicz czuł się samotny; złośliwość starszych kolegów dodatkowo źle wpływała na jego samopoczucie. Serce okazywała mu tylko „stara Przepiórzyca”. Do dobrej atmosfery nie przyczyniali się nauczyciele, którzy wyśmiewali uczniów z niższych warstw społecznych i zaostrzali konflikty między uczniami - faworyzowali zdolniejszych, chcąc pozyskać ich dla swych idei.
Marcin początkowo uległ rusyfikacji. Zaprzyjaźnił się z synem lichwiarki „Wilczkiem”, który nauczył go chodzić na wagary, ściągać i uprawiać „wykpiwaczkę” polegającą na unikach podczas odpowiedzi.
Pierwsze zetknięcie z obroną polskości i problemem rusyfikacji nastąpiło podczas rozmowy, której był mimowolnym świadkiem, między księdzem, który bronił modlących się w języku polskim uczniów, a prefektem, który nakazywał czynić to w języku rosyjskim (prefekt - naczelnik prowincji, okręgu, policji miejskiej).
Borowicz był przeciętnym uczniem, łobuzował z kolegami, próbując w ten sposób znaleźć swoje miejsce w społeczności szkoły (np. przygoda ze Szwarcem i Daleszowskim, kiedy to strzelali z pistoletu po lekcjach). Podczas wakacji, spędzonych w rodzinnych Gawronkach, Marcin dostrzegł piękno przyrody w czasie częstych polowań, wolał włóczyć się po polach i lesie, niż pomagać ojcu w gospodarstwie. Strzelec Noga, towarzysz polowań, opowiedział mu historię o powstańcu, który został pobity na śmierć. Na Borowiczu ta patriotyczna i wzruszająca opowieść nie zrobiła wtedy żadnego wrażenia.
Po powrocie do szkoły nasilona rusyfikacja przyniosła efekty w postaci częstych wizyt Marcina u profesora Zabielskiego. Między innymi z tego powodu nie był szczególnie lubiany przez kolegów. Dopiero pomoc, jaką okazał Radkowi, kiedy ten zagrożony był wydaleniem ze szkoły, zyskuje mu sympatię. W pochłoniętym studiami nad literaturą rosyjską Marcinie budzą się pierwsze wątpliwości co do jego postawy w czasie, gdy Walecki, zwany „Figą”, skazany został na chłostę. Po raz pierwszy Borowicz waha się, nie wie, czy postąpił właściwie.
Prawdziwy przełom w jego dojrzewaniu stanowi lekcja języka polskiego, podczas której Bernard Zygier recytował Redutę Ordona A. Mickiewicza. Marcin po raz pierwszy zdaje sobie sprawę, czym jest śmierć poniesiona za wolność ojczyzny. Coraz częściej wraz z postępową młodzieżą bierze udział w spotkaniach na „górce u Gontali”, gdzie chłonie literaturę narodową.
Pod koniec lat gimnazjalnych Borowicz przeżył pierwsze wielkie uczucie - do Anny Stogowskiej „Biruty”. Zakochani spotykali się w ogrodzie miejskim. Marcin nie miał odwagi przemówić. Jego miłość spełniała się w uwielbieniu z daleka, straszliwym zamęcie, niepokoju. Uczucie wyznawane było spojrzeniem.
Marcin Borowicz to bohater dynamiczny - jego osobowość i charakter kształtują się, zmieniają, bo autor opisał dorastanie tej postaci.
Andrzej Radek - wywodził się z biednej rodziny chłopskiej. Przypadkiem zwrócił na siebie uwagę nauczyciela Paluszkiewicza („Kawki”) z pobliskiego dworu, który pierwszy pokazał mu książki. Ogromna chęć poznania czegoś więcej i upór sprawiły, że Radek zdołał dzięki skromnej darowiźnie nauczyciela przetrwać pierwszy okres w szkole w Pyrzogłowach. Kiedy był uczniem klasy czwartej, chociaż czasem głodował, mógł utrzymać się z korepetycji. Nie miał oparcia we własnej rodzinie, która nie rozumiała jego ambicji. Ale Andrzej nie zrażał się tym i wytrwale zdobywał wiedzę. Pilność, upór w dążeniu do celu sprawiły, że Radek został wpisany w poczet uczniów gimnazjum klerykowskiego. Przewyższał swoich kolegów wiedzą, doświadczeniem życiowym i głębszą świadomością narodową i społeczną (stąd jego przyjaźń z Zygierem). Dążył do celu niewzruszenie, znosząc cierpliwie złośliwości ze strony kolegów szkolnych i nauczycieli. Tylko jeden raz jego chłopska, urażona ambicja wzięła górę nad rozsądkiem i Andrzej wdał się w bójkę, która zakończyła się wydaleniem z gimnazjum. Dzięki wstawiennictwu Borowicza warunkowo karę zawieszono. W przyjaźni szczery i bezinteresowny, był prawdziwym oparciem dla Marcina, gdy ten rozpaczał po utracie „Biruty”. Końcowy, symboliczny uścisk „kościstej, a jakby z żelaza urobionej prawicy Radkowej” to akcent wiary i nadziei, który zamyka powieść.
Matka Marcina - pani Helena Borowiczowa - w młodości była piękną kobietą, w chwili gdy ją poznajemy, choruje na gruźlicę, która stanie się przyczyną jej śmierci. Łagodna i wrażliwa, kocha swego syna bezgranicznie. Stara się zapewnić mu jak najlepszą przyszłość. Wspiera jego dążenia, ale Marcin doceni te starania dopiero po śmierci matki.
Ojciec Marcina - pan Borowicz - był powstańcem, należał do tych, którzy z powodu represji stracili majątek. Jest cichym, zamkniętym wsobie człowiekiem. Stara się po śmierci żony dbać o gospodarstwo, ale z miernym skutkiem. Nie ma większego wpływu na dorastającego syna.
Tomasz Walecki „Figa” - jest postacią drugoplanową. Pochodzi z mieszczańskiej rodziny, w której do wartości nadrzędnych należy rodzinna tradycja i religia. Odważny, prymus, broni swych idei, kiedy nauczyciel historii stara się ośmieszyć katolicyzm.
Bernard Zygier - przedstawiciel warszawskiej młodzieży. Przybył na prowincję, do Klerykowa, wydalony z Warszawy za „nieprawomyślność”. Odważny, o niezwykle silnej osobowości, nie poddał się rusyfikacji; zorganizował spotkania na „górce u Gontali”, chociaż był szczególnie pilnowany. Przeniesiony z Warszawy za udział w tajnych kołach młodzieżowych staje się przywódcą młodych ludzi z gimnazjum. Pokazuje uczniom piękno literatury narodowej na pogardzanej przez wszystkich lekcji języka polskiego. Jego recytacja Reduty Ordona Mickiewicza spowodowała przełom w życiu Borowicza.
Anna Stogowska „Biruta” - pierwsza wielka miłość Borowicza. Córka lekarza wojskowego i Rosjanki, która z miłości do męża opuściła swój rodzinny kraj, rodzinę. Szczerze kochając Polaków, wszczepiła córce miłość do tradycji i kultury polskiej. Anna była cichą, inteligentną dziewczyną, uczęszczającą do żeńskiego gimnazjum. Oczytana - o czym świadczy wpis do pamiętnika - jest skryta i zamknięta w sobie. Ona również nie ma odwagi, by mówić o uczuciach do Marcina, jakie się w niej obudziły.
Dyrektor Jaczmieniew - wizytator wiejskiej szkółki pana Wiechowskiego. W młodości był zapalonym ludowcem. Po ukończeniu studiów zdecydował się „iść między naród” i pracować w wiejskiej szkole. Marzył o wolnej od ciemnoty ojczyźnie, w tym celu wiele podróżował, poszukując wzorów szkolnictwa, które można przeszczepić na rosyjski grunt. Kiedy go poznajemy, z krzewiciela kultury stał się „strażnikiem więzienia” opracowującym projekty zruszczenia chłopów polskich. Kiedy przypominał sobie swe młodzieńcze ideały, zapłakał nad swoją klęską moralną. Postać epizodyczna.
Prof. Rudolf Leim - wysoki, chudy, wiecznie kaszlący starzec; sumienny i obowiązkowy, nigdy nie opuszcza lekcji i zawsze zjawia się punktualnie. Uczy łaciny i należy do grona starszych profesorów gimnazjum. Pochodzi z rodziny niemieckiej, ożenił się z Polką i w domu posługuje się językiem polskim.
Leim respektuje wszystkie zarządzenia władz rosyjskich. Surowo karze swoich uczniów za używanie języka ojczystego na terenie szkoły. Utrzymuje podczas lekcji wzorowy porządek i ciszę. Jest postrachem pierwszoklasistów.
Prof. Iłarion Stiepanycz Ozierskij - nauczyciel języka rosyjskiego, tęgi, niezgrabny, niedbale ubrany, nie potrafi poradzić sobie z uczniami, którzy wiecznie stroją sobie z niego żarty. Ozierskij jest wykształconym i oczytanym człowiekiem, który zupełnie nie nadaje się na nauczyciela. Nie umie przekazać swojej wiedzy.
Prof. Sztetter - nauczyciel języka polskiego, który w obawie przed utratą posady (ma liczną rodzinę) nie uczy właściwie swojego przedmiotu. Jest cichy i wygląda na człowieka, który ciągle się boi. Można się domyślać, że został odpowiednio „pouczony” przez władze gimnazjum. Jego lekcje są nudne i monotonne. On sam czuje się w szkole jak intruz. Nie dba o to, by zachęcić swych uczniów do nauki ich ojczystego języka, a ponieważ jest to przedmiot nadobowiązkowy, na jego lekcjach jest zwykle tylko kilku chłopców. Z´le spełnia obowiązki nauczyciela, nie stać go na odwagę, sam w głębi duszy czuje się Polakiem, ale nie potrafi wzbudzić uczuć patriotycznych u swoich uczniów. Robi to na jego lekcji Bernard Zygier, udowadniając profesorowi, że nie wszyscy nauczyciele i uczniowie przyjęli postawę bierności i uległości wobec zaborców. Wywołuje to u profesora wielkie wzruszenie.
Pan Nogacki - nauczyciel arytmetyki, bardziej urzędnik niż nauczyciel: surowy, rzetelny, drobiazgowy, dokładny, sprawiedliwy. Jest z pochodzenia Polakiem, nie stara się rusyfikować swoich uczniów, a mimo to, jak pisze Żeromski: „było coś w wykładzie p. Nogackiego, co zmuszało chłopców do myślenia po rosyjsku”. Jest uparty i konsekwentny, poddaje swych uczniów jednostajnemu procesowi, który w efekcie przynosi wynarodowienie.
Pan Majewski - wysoki blondyn, tandetnie ubrany, usiłujący wydać się wytwornym i eleganckim. Jest Polakiem, który dla kariery i wygodnego życia wyrzekł się swojej narodowości. To typ zausznika, poplecznika, donosiciela, jeden z najbardziej drobiazgowych obserwatorów społeczności uczniowskiej. Majewski, absolutnie podporządkowany władzom gimnazjum, jest jedną z najbardziej odrażających postaci powieści.
Prof. Kostriulew - nauczyciel historii, „rusyfikator w najbardziej wulgarnym znaczeniu tego wyrazu”. Jego taktyka polega na ośmieszaniu historii Polski, podważaniu bohaterskich czynów Polaków, podawaniu tzw. „dopełnień”, czyli wiadomości, nieraz fałszywych i zmyślonych, bolesnych dla młodzieży polskiej. Obraża uczucia narodowe i religijne uczniów, upokarza ich jako Polaków i katolików, co ostatecznie ma się przyczynić do odwrócenia się ich od własnych narodowych przekonań.
Dyrektor Kriestoobriadnikow i inspektor Zabielskij - „para polityków nietuzinkowych”, którzy starają się pozyskać uczniów drogą podważania autorytetu polskich nauczycieli. Podczas sporów między uczniem a nauczycielem Polakiem - zawsze stają po stronie ucznia. Stosują bardzo łagodne kary, zapraszają natomiast uczniów do teatru na rosyjskie sztuki, oglądane w kręgu rosyjskiej „elity” Klerykowa, co bardzo imponuje młodym gimnazjalistom. W ten sposób „oczarowany” i zjednany dla rusyfikacji zostaje Marcin Borowicz i wielu jemu podobnych.
Powieść zbudowana jest z szesnastu rozdziałów. Pierwsze rozdziały jakby przygotowują do żywej akcji w następnych częściach (dotyczących np. życia klerykowskiej szkoły), które często robią wrażenie zamkniętych całości. Akcja powieści jest właściwie pozbawiona intrygi, składa się niejako z kolejnych obrazów-epizodów, uporządkowanych chronologicznie. Każdy fragment jest ważny albo z osobistych względów głównego bohatera, albo jest istotny dla ukazania lepszego portretu gimnazjum. Świetny realizm podkreśla wspaniała gama nastrojów; bo takie przecież jest życie: skomplikowane i pełne kontrastów. Jest w opisywanych sytuacjach szkolnych i humor, i komizm. Niczym karykatury jawią się postacie niektórych nauczycieli i urzędników klerykowskich; obok tego znajdują się sceny podniosłe (np. lekcja języka polskiego) oraz liryczne (np. scena w parku, kiedy tylko wzrok wyraża miłość Marcina i „Biruty”). Wielkie uczucia przedstawione są dyskretnie, są niejako tłumione w spokojnym toku opowieści.
Syzyfowe prace można nazwać powieścią obyczajowo-psychologiczną ze względu na wątki w niej obecne. Do wątków obyczajowych należą: wątek radców Somonowicza i Grzebickiego, wątek „starej Przepiórzycy”, wątki związane z życiem w miasteczku, mentalnością klerykowian (np. rodzina, w której Andrzej Radek pracuje jako korepetytor). Wątek psychologiczny jest pierwszoplanowy - to wszystkie wydarzenia związane z dojrzewaniem Marcina oraz jego kolegów. Widać wyraźnie, że fabuła powieści jest wielowątkowa.
Warto zauważyć, że wątki są względem siebie kontrastowe (mówimy, że są kontrapunktami):
- rusyfikacja - walka z rusyfikacją;
- wątek profesora Sztettera (nauczyciela języka polskiego, który wyrzekł się swojej polskości) - wątek Bernarda Zygiera (ucznia - młodego patrioty).
1. Pierwsza szkoła Marcina Borowicza, zetknięcie się z rusyfikacją.
2. Egzaminy wstępne do gimnazjum w Klerykowie, korepetycje u profesora Majewskiego.
3. Stancja u „starej Przepiórzycy”.
4. Śmierć matki.
5. Niechęć do nauki. Marcin zostaje ukarany za niemądrą zabawę.
6. Wakacje w domu, opowieści Szymona Nogi.
7. Nowe metody rusyfikacji.
8. Przyjaźń Marcina z inspektorem Zabielskim, dobrowolne poddanie się rusyfikacji.
9. Życie Andrzeja Radka.
10. Sprzeciw Tomasza Waleckiego wobec ośmieszania na lekcji historii katolicyzmu. Marcin nie poparł protestu.
11. Recytowanie przez Bernarda Zygiera Reduty Ordona Adama Mickiewicza; wzruszenie uczniów.
12. Spotkania na „górce u Gontali”.
13. Miłość Marcina do Anny Stogowskiej.
14. Ukończenie szkoły. Wakacje w Gawronkach.
15. Powrót do Klerykowa. Rozpacz chłopca z powodu wyjazdu „Biruty”.
16. Pomocna dłoń Andrzeja Radka.
Czwartego stycznia państwo Borowiczowie odwieźli swojego ośmioletniego syna Marcina do szkoły w pobliskiej wsi Owczary. Matka nie ukrywała łez, a i sam chłopiec bardzo przeżywał rozstanie z rodzicami. Wiejska szkoła miała tylko jedną klasę. Nauczyciel zajmował się głównie uczniem Michcikiem, doskonale czytającym po rosyjsku. Lekcje były nudne. Nudzili się nie tylko uczniowie, ale i sam nauczyciel - pan Wiechowski - który uczył dzieci w języku rosyjskim.
W ciągu dwumiesięcznego pobytu w szkole Marcin „zdumiewające uczynił w naukach postępy”. Umiał czytać i pisać po rosyjsku, robić zadania z matematyki. Przez cały ten czas rodzice nie odwiedzili chłopca, postanawiając go zahartować. W pierwszych dniach marca pan Wiechowski przywiózł wiadomość z miasta o rychłej wizycie w szkole carskiego urzędnika, dyrektora Jaczmieniewa. Rozpoczęły się przygotowania. Jaczmieniew, przeegzaminowawszy uczniów, z niezadowoleniem odkrył, że poza prymusem Michcikiem dzieci nie znają rosyjskiego. Oskarżył pana Wiechowskiego o prowadzenie polskiej propagandy. Nauczyciela ogarnęła rozpacz i strach, że zostanie zwolniony z posady. Po krótkiej chwili dyrektor powrócił do mieszkania nauczyciela, przepraszając go za owe zarzuty i obiecując podwyższenie pensji. Okazało się, że wiejskie kobiety poskarżyły się wizytatorowi, iż pan Wiechowski uczy dzieci rosyjskiego alfabetu i rosyjskich pieśni, a polskie pieśni religijne każe śpiewać po rosyjsku.
Marcin wraz z matką przyjechał na egzaminy do gimnazjum klasycznego w Klerykowie. Atmosfera była napięta, tym bardziej, że nikt nie znał dokładnej daty egzaminu, a nauczyciele z lekceważeniem odnosili się do dzieci i ich rodziców, szczególnie zaś do Polaków. Matka z chłopcem, po kolejnym dniu oczekiwania, wróciła do hotelu. Tu dowiedziała się od żydowskiego kupca, że jeden z nauczycieli gimnazjalnych udziela uczniom „korepetycji”. Płacąc za owe lekcje, zapłaciła za przyjęcie syna do szkoły.
Marcin trzy razy był na lekcji u profesora, bowiem już czwartego dnia odbył się egzamin z języka polskiego. Przyjęto uczniów wyznania prawosławnego, synów ludzi zamożnych albo wysoko postawionych i uczniów pana Majewskiego. Inspektor szkoły oświadczył rodzicom dzieci nieprzyjętych, że należy rozmawiać z nimi po rosyjsku, gdyż tylko wtedy opanują ten język tak, aby mogły podjąć naukę w szkole rosyjskiej. Był oburzony na jednego z ojców, który „ośmielił się” odezwać do niego w języku polskim. Młody Borowicz zamieszkał na stancji u „starej Przepiórzycy”. Przysłuchiwał się rozmowom radców Grzebickiego i Somonowicza, Polaków pracujących w urzędach rosyjskich, którzy często odwiedzali właścicielkę.
Marcin uczył się pilnie. W szkole i na stancji czuł się źle i samotnie. Koledzy traktowali go z lekceważeniem, a nawet pogardą. Więcej serca i troskliwości okazała mu „stara Przepiórzyca”. Pan Majewski często odwiedzał stancję „Przepiórzycy”, co należało do jego obowiązków. Szybko spostrzegł, że mały Borowicz nie jest synem ludzi zamożnych i jego sympatia do chłopca z biegiem czasu „nicestwiała”. Z pogardą odniósł się do biednego ucznia, Romka Gumowicza, syna akuszerki, wytykając mu przed całą klasą jego wady, a nawet niskie pochodzenie. Łzy kolegi wywołały współczucie Marcina.
W przeddzień Zielonych Świątek matka zabrała Marcina do domu. Po drodze fornal Jędrek opowiadał paniczowi o kradzieży gniadej klaczy, która po miesiącu sama wróciła do domu. Zapadający zmrok, zapach rozwiniętych kwiatów przywołały wspomnienia. Marcin podarował matce bukiet kwitnącego bzu.
Marcin otrzymał promocję do klasy pierwszej, niestety, zaniedbał się w nauce. Uprawiał tzw. „wykpiwaczkę” zarówno przed korepetytorem,jak i w klasie. W lecie zmarła pani Borowiczowa, co jeszcze bardziej ostudziło jego zapał do nauki. Zaprzyjaźnił się z „Wilczkiem”, synem bogatej lichwiarki. Nauczył on Marcina ściągać, oszukiwać nauczycieli, wagarować. Któregoś dnia, będąc na wagarach, Marcin trafił do kościoła. Był świadkiem rozmowy księdza prefekta z inspektorem szkolnym. Ksiądz oświadczył, że w kościele dzieci będą śpiewać hymn w swoim języku. Wyrzucił inspektora ze świątyni. Marcin obiecał, że nikomu nie powie o tym, co zobaczył.
Wychowawcą pierwszej klasy był profesor Leim, nauczyciel łaciny. Choć sam w domu rozmawiał po polsku i żoną jego była Polka, ostro karał, ilekroć usłyszał, że ktoś mówił po polsku. Pewnego dnia pan Leim, wchodząc do klasy, ujrzał na tablicy napis: „Marcin Borowicz - ciągle głośno mówi po polsku”. Za to „przestępstwo” chłopiec musiał zostać na dwie godziny w kozie. Nauczyciel języka rosyjskiego, Ozierskij, nie potrafił utrzymać dyscypliny: na jego lekcjach uczniowie gwizdali, rozmawiali, krzyczeli. Profesorem „miejscowego języka” był pan Sztetter, człowiek światły, ale tak bojący się o swoją posadę, że właściwie niczego nie uczył. Uczniowie traktowali „polskie” jak katorgę. Jeżeli Sztetter nie cieszył się szczególnym powodzeniem, to pan Nogacki, nauczyciel matematyki, miał go nadmiar. Choć uważał się za dobrego Polaka, to uczniów skłaniał do mówienia i myślenia po rosyjsku.
Marcin Borowicz w drugiej i trzeciej klasie nadal mieszkał na stancji pani Przepiórkowskiej. Uczył się niewiele, dopiero w drugim semestrze zabrał się do pracy. Pewnego dnia Marcin z kolegami, Szwarcem i braćmi Daleszowskimi, strzelał z pistoletu. Daleszowscy uciekli, a on ze Szwarcem został przyłapany przez żandarma i odprowadzony do gimnazjum. Nazajutrz po mieście krążyła plotka, że złapano uzbrojony oddział konspiratorów. Rada pedagogiczna wezwała do szkoły rodziców. Stojąc przed gronem nauczycielskim, Marcin przyznał się do winy, mówiąc, że „strzelał, ale bez prochu”. Oświadczenie chłopca tak rozbawiło nauczycieli, że ukarali oni winowajców tylko „długą kozą o chlebie i wodzie”. Marcin zaraz po opuszczeniu aresztu poszedł do kościoła podziękować Bogu za szczęśliwe rozwiązanie tego zajścia.
Po uzyskaniu promocji do piątej klasy Marcinek spędził wakacje w Gawronkach. Gospodarstwo zarządzane było coraz gorzej, dom podupadł, a cenne przedmioty zostały rozkradzione. Pewnego dnia ojciec, wysławszy syna na łąkę do pilnowania kosiarzy, dał mu dubeltówkę, naboje i torbę myśliwską. Chłopiec był dumny z okazanego mu zaufania i gdy tylko zobaczył dzikie kaczki pływające po stawie, ogarnęła go myśliwska namiętność. Nawet jeśli nic nie upolował, samo chodzenie za zwierzyną wydawało mu się wspaniałe. Przestał pomagać ojcu i od samego świtu polował. Poznawał tamtejsze prawa i obyczaje. Na jednej z takich wycieczek spotkał biednego chłopa i rzemieślnika, Lejbę Koniecpolskiego. Zaprzyjaźnił się też z największą osobistością Gawronek - Szymonem Nogą, który był niezrównanym myśliwym. Opowiadał on chłopcu ciekawe historie z życia zwierząt i ludzi. Pokazał mu krzyż, pod którym leżał powstaniec z 1863 r., zbity nahajami (rodzaj pejcza) na śmierć. Marcina niewiele jednak obchodziły te historie. Jego przekonania polityczne były niejako odwzorowaniem nauk radcy Somonowicza i echem goryczy ojca, który w powstaniu stracił majątek i długo siedział w więzieniu.
Po powrocie z wakacji Borowicz zastał w gimnazjum duże zmiany. Zmienił się dyrektor i wielu nauczycieli. Także ogólny nastrój szkoły uległ pogorszeniu. Nauczyciele Polacy nie odzywali się do uczniów poza murami szkoły, ażeby nie mówić po rosyjsku. Zaczęto wprowadzać rozmaite reformy, mające na celu zintensyfikowanie rusyfikacji młodzieży. Na stancjach wprowadzono „książki wydaleń z mieszkania”, gdzie wpisywano każdą nieobecność ucznia oraz skargi na złe sprawowanie. Gospodarze klas i nauczyciele mieli obowiązek sprawdzać wychowanków w dzień i w nocy. Owe częste i nagłe wizyty, niepokój, że ktoś śledzi czy podsłuchuje, źle wpływały na młodzież. Nawet nawzajem uczniowie sobie nie ufali. Dyrektor Kriestoobriadnikow i inspektor Zabielskij nigdy nie wymierzali surowych kar. Karano w sposób tak wyrozumiały, że młodzian nie czuł na sobie tyrańskiego bicza, lecz miłującą rękę ojca. Pewnego dnia Marcin - zachęcony przez dyrektora - poszedł na rosyjską sztukę. Tu pan Majewski zaprowadził go do loży dyrektorskiej i przedstawił gubernatorowi. Borowicz czuł wtedy dumę z obcowania z tak dostojnymi ludźmi. Nazajutrz inspektor poprosił Marcina o zaniesienie do jego mieszkania zeszytów piątej klasy. Chłopiec został bardzo gościnnie przyjęty. Odtąd był częstym gościem inspektora Zabielskiego.
Andrzej Radek był synem ubogiego fornala. Dzieciństwo jego było smutne i biedne. Pewnego dnia zainteresował się nim Antoni Paluszkiewicz (nazywany Kawką) - guwerner paniczów z dworu w Pajęczynie. Pokazał on chłopcu książkę z obrazkami. Odtąd, skoro tylko nadarzyła się okazja, Radek wyrywał się cichaczem do nauczyciela. Szybko nauczył się pisać i czytać. Niedługo potem Kawka umieścił swego wychowanka w Progimnazjum Pyrzogłowskim. Sam utrzymywał go i udzielał mu korepetycji. Radek uczył się bardzo dobrze. Gdy chłopiec był w trzeciej klasie, na gruźlicę zmarł jego wychowawca. Teraz sam, aby przetrwać, musiał udzielać korepetycji. Po uzyskaniu końcowego świadectwa wyruszył pieszo do Klerykowa, aby tam kontynuować naukę. Po drodze jadący wozem chłop zabrał go do pana Płoniewicza, który szukał korepetytora dla swoich dzieci. Odtąd Radek uczył pańskie dzieci i uczęszczał do gimnazjum klerykowskiego. Koledzy dokuczali mu, kpiąc z jego biednego ubrania czy prowincjonalnej mowy. Któregoś dnia Andrzej pobił Tymkiewicza, który wyśmiewał się z niego przed całą klasą. Dyrektor postanowił usunąć Radka ze szkoły. Cały incydent obserwował Marcin Borowicz. Wstawił się za Radkiem i dzięki znajomości z inspektorem, Radkowi darowano karę.
Klasa szósta Marcina składała się w większości z Polaków oraz z trzech Żydów i dwu Rosjan. Rozpadła się na dwa obozy. Pierwsza grupa, do której należał sam Borowicz, pozostała pod wpływem inspektora. Nosiła ona pogardliwe miano „literatów”. Młodzież ta zbierała się u inspektora i studiowała rosyjską literaturę. Często na tych zebraniach „maleńcy uczeni” - jak nazywał ich Zabielskij - wygłaszali referaty polityczne, gdzie przedstawiali Polskę jako kraj niewoli, gniazdo rozbestwionej szlachty mordującej lud. Takie poglądy kształtowały się pod wpływem literatury dostarczanej przez samego inspektora. Niektórzy stali się zwolennikami panslawizmu, ruchu kulturalno-literackiego, który dążył do zjednoczenia pod berłem cara wszystkich narodów słowiańskich, co w istocie miało podporządkować te narody Rosji. Drugim obozem klasowym była partia wolnopróżniacka, rekrutująca się przeważnie z synów szlacheckich i ludzi zamożnych. Zajmowała się ona próżniactwem, oszukiwaniem nauczycieli, zabawą, uprawianiem sportu, czy grą w karty.
Marcin dużo czytał. Przypadkowo do rąk szóstoklasistów wpadła zakazana książka History of civilisation in England Henryka Tomasza Buckle’a, która miała na nich ogromny wpływ. Marcin nie mieszkał już wtedy u „starej Przepiórzycy”, ale u tzw. „czarnej pani”, gdzie brał udział - nieraz do późnej nocy - w dyskusjach filozoficznych. Stał się ateistą. Poznane książki ukazały mu, że nauka gimnazjalna była pobieżna i wybiórcza. Wraz z kolegami zaczął studiować i pogłębiać swoją wiedzę. Myślał jednak, czytał i rozumiał po rosyjsku.
Tomasz Walecki zwany „Figą” był prymusem. Figurował jednak na liście najlepszych jako drugi uczeń z kolei, gdyż znany był ze swojej hardości i odwagi wyrażania własnego zdania. Całe stronnictwo literacko-buckle’owskie starało się go pozyskać.
Była lekcja historii. Wykładający, pan Kostriulew, zawzięty rusyfikator, na każdej lekcji wywlekał sprawy bolesne dla polskiej młodzieży. Tego dnia ośmieszał katolicyzm, mówiąc o rzekomym złym prowadzeniu się zakonnic. Wówczas młody Walecki kategorycznie zażądał - w imieniu całej klasy - zakończenia wykładu. Obruszony wykładowca wezwał inspektora. Na pytanie dyrektora, kto wydelegował Waleckiego do wystąpienia w imieniu klasy, Borowicz nie tylko zaprzeczył, jakoby upoważnił Waleckiego do wypowiadania się w jego imieniu, ale też powiedział, że z przyjemnością słuchał profesora. „Figa”, na prośby matki dostał rózgi, w zamian za wypędzenie z „wilczym biletem” (wydalenie ze szkoły bez prawa przejścia do innej). Marcin pod wpływem spojrzenia, jakim go obrzucił ukarany Walecki, poczuł lęk i wewnętrzny niepokój.
Po świętach Bożego Narodzenia do klasy siódmej doszedł nowy uczeń, Bernard Sieger. Został wydalony z gimnazjum w Warszawie za „nieprawomyślność”. Mieszkał u samego Kostriulewa i miał zakaz spotykania się z kolegami. Codziennie rewidowano jego tornister i sprawdzano go. Sieger uczył się dobrze. Dopiero po miesiącu uzyskał zgodę na uczęszczanie na lekcje języka polskiego. Gdy nauczyciel kazał mu przetłumaczyć z języka polskiego na rosyjski kilka strof wiersza, okazało się, że Zygier (powiedział, aby tak zapisano jego nazwisko) znał polską gramatykę i literaturę. Zwłaszcza twórczość Adama Mickiewicza. Poproszony przez nauczyciela zaczął deklamować Redutę Ordona. W klasie nastała cisza. Wszystkie oczy skierowały się na mówiącego. Słuchano go z zapartym tchem. Marcin był wstrząśnięty. Przypomniał sobie opowieść Szymona Nogi o zamordowaniu powstańca. Wiedział już, co znaczy oddać życie za ojczyznę. Spod przymkniętych powiek profesora Sztettera spływały łzy.
Marcin Borowicz był już uczniem ósmej, maturalnej klasy. Na „górce”, na strychu mieszkania państwa Gontalów - rodziców ósmoklasisty - zbierali się gimnazjaliści. Inspiratorem tych spotkań był Zygier. Młodzi ludzie czytali poezję emigracyjną, poznawali historię Polski i dzieła literatury światowej. Andrzej Radek przyniósł na „górkę” utwory Mickiewicza, Słowackiego, Szekspira, Hugo i Balzaka. Literatura ta odegrała ogromną rolę w przemianie moralnej i intelektualnej Marcina i jego kolegów. Pewnego dnia Borowicz, idąc na „górkę”, zobaczył profesora Majewskiego. Chcąc ratować siebie i kolegów, wyciągnął kładkę - jedyne przejście do ogrodu Gontalów - po której szedł nauczyciel. Następnie obrzucił profesora kulkami z błota. Ponieważ noc była ciemna, Majewski nie rozpoznał swojego prześladowcy. Kiedy na miejsce zdarzenia przyszli żandarmi, nie było tam już nikogo.
Nadeszła wiosna. Marcin codziennie chodził do parku i tam przygotowywał się do matury. Pewnego dnia w parku spotkał Annę Stogowską, zwaną „Birutą”. Ojciec jej, lekarz wojskowy, był znanym karciarzem i łobuzem. Matka Anny była Rosjanką. Przez miłość do męża nauczyła się języka polskiego. „Stała się Polką z prawego sumienia”. Zerwała wszelkie więzy z rodziną, wydarła z siebie wszystko, co rosyjskie.
Po śmierci matki Anna - jako najstarsza - opiekowała się młodszym rodzeństwem. Nigdzie nie bywała; wolny czas pochłaniała jej praca domowa i korepetycje udzielane siostrom. Marcin zakochał się w niej jeszcze w zimie. Nigdy nie miał jednak możliwości bliżej jej poznać. Pewnego dnia jedna z siódmoklasistek dała mu sztambuch do wpisywania pamiątkowych wierszy. Przerzucając kartki albumu, trafił na wpis zrobiony ręką panny Stogowskiej:
„Ach, kiedyż wykujem, strudzeni oracze
Lemiesze z pałaszy skrwawionych?
Ach, kiedyż na ziemi już nikt nie zapłacze
Prócz rosy łąk naszych zielonych?”.
Wyrwał kartkę z autografem „Biruty” i nosił zawsze przy sobie. Często krążył koło jej domu. Kilkakrotnie jeszcze spotkał ją w parku. Pewnego dnia oczyma wyznał jej miłość: „Wysłał do niej w spojrzeniu całą swoją duszę, tysiące słodkich nazw, dzieje rozmyślań, tęsknot, żalów”.
Marcin spędził wakacje w Gawronkach. Ojciec jego zapadł na zdrowiu i chłopiec prowadził gospodarstwo, pilnował żniw. Pewnego dnia wyrwał się z domu i pojechał do Klerykowa w nadziei spotkania z „Birutą”. Odwiedził „starą Przepiórzycę”. Staruszka skarżyła się, że odebrano jej koncesję na prowadzenie stancji. Kriestoobradnikow nie pozwalał, aby uczniowie mieszkali u katoliczek. Uczniowie mieli mieszkać w internacie. Chłopiec był oburzony tą informacją. Obecny przy rozmowie lojalista Somonowicz stwierdził, iż jest to środek do „zaprowadzenia wzorowej karności, należytego rygoru”. Lecz Marcin wiedział, że jest to kolejny krok do wynaradawiania Polaków. Teraz nie tylko w klasie, ale i w domu uczniowie będą zmuszeni mówić po rosyjsku.
W mieszkaniu pana Stogowskiego nie było nikogo. Marcin dowiedział się, iż lekarz wyjechał „w głęboką Rosję”. Chłopiec był zrozpaczony tą wiadomością. Błąkał się po mieście, aż znowu powrócił do domu doktora. Nagle usłyszał, że ktoś go woła. Andrzej Radek - jak jemu on przed laty - podał mu rękę, pomógł w chwili rozpaczy i załamania.
Zapamiętaj!
Powieść biograficzna - odmiana powieści przedstawiająca losy postaci rzeczywistej i wybitnej. Oparta na materiałach biograficznych, autentycznych i uzupełnionych fantazją autora.
Powieść autobiograficzna - powieść osnuta na wspomnieniach biograficznych i własnym życiorysie.
Udział elementów autobiograficznych jest w dziele Stefana Żeromskiego znaczący, począwszy od krajobrazu, miejsca akcji, ludzi, którzy mogą znaleźć swoje rzeczywiste odpowiedzi. Np. topografia Klerykowa przypomina Kielce, gdzie Żeromski uczęszczał do gimnazjum, stancja „starej Przepiórzycy” i dom Płoniewiczów, jak również Owczary - wszystko to przypomina miejsca i związane z nimi fakty z młodości autora.
Powszechnie uważa się, że prototypem postaci Sztettera był prof. Bem. Niestety, powieściowy profesor bardzo różni się od rzeczywistej postaci. Prof. Bem był gorącym patriotą, wpajał uczniom miłość do literatury narodowej (m.in. z powodu tych zainteresowań Żeromski nie zdał matury, gdyż brakło mu czasu na przygotowanie się z innych przedmiotów). Powieściowy nauczyciel jest zastraszonym człowiekiem; boi się zwierzchników; jego lekcje są nudną nauką przekładu z języka polskiego na rosyjski. Swoją „nędzę” uświadamia sobie pod wpływem recytacji Zygiera.
Pomiędzy samym Borowiczem a Żeromskim można dostrzec wiele analogii, np. silne więzi łączące matkę i syna; starania o przyjęcie syna do gimnazjum, śmierć matki, kłopoty z matematyką, nieszczęśliwa miłość, udział w tajnych spotkaniach, podczas których czytano literaturę narodową. Nie można jednak utożsamić tych postaci, ponieważ, pomimo wyżej wymienionych zbieżności, różnią się znacznie. Sam Żeromski nigdy nie przeżywał kryzysu światopoglądowego, jak Borowicz. Był wychowany w kulcie tradycji narodowej. Tworząc postać Borowicza na tle szerokiej grupy społecznej gimnazjalistów klerykowskich, Żeromski pokazał obraz typowy, „w którym każdy Polak i mieszkaniec Królestwa mógł rozpoznać siebie, swoje najbardziej prywatne, własne doświadczenia”. Na przykładzie Marcina i jego kolegów pokazał dojrzewanie społeczne i narodowe całego swego pokolenia. Przedstawione problemy często opisane są z humorem i świetną znajomością psychiki dziecka.
Czasy, w których S. Żeromski umiejscowił swą powieść, to wyjątkowo trudny okres w dziejach naszego narodu. Jest to czas popowstaniowy. Kolejny zryw narodowy w 1863 r. zakończył się klęską. W prowincjonalnym Klerykowie, tak jak w całym zaborze rosyjskim, panuje nastrój przygnębienia, potęgowany represjami w nowych warunkach ekonomicznych. Młodzież poddawano bardzo wyrafinowanemu i podstępnemu systemowi wychowawczemu, który wiódł ku wynarodowieniu. Wykorzystując naturalne dążenie młodych ludzi do piękna i prawdy, pokazywano jej potęgę i wspaniałość Rosji, zohydzając jednocześnie to, co polskie. Propagowano idee panslawizmu.
Panslawizm - ruch polityczny wyrażający dążenia do zjednoczenia pod berłem cara wszystkich narodów słowiańskich, faktycznie chodziło o podporządkowanie narodów Rosji.
Schlebiano uczniom wybitnym, starając się pozyskać na stałe ich uczucia i akceptację sytuacji politycznej. Marcin dostąpił zaszczytu bywania w domu inspektora Zabielskiego.
Część społeczeństwa bała się nawet wspominać wydarzenia z przeszłości, np. radca Somonowicz odczuwa strach na myśl o powszechności oświaty i rewolucji narodowo-społecznej; mówi: „rząd wie, co robi”. Ludzie tacy jak on nie mogli być siłą dążącą do przemian. Stąd doniosła i szczególna była rola literatury narodowej i osób takich jak Zygier, który na pogardzanej przez uczniów lekcji pokazał im piękno i patriotyzm literatury polskiej na przykładzie Reduty Ordona. Od tego momentu losy Borowicza i wielu kolegów potoczą się inaczej. Młodzi ludzie po raz pierwszy usłyszeli o powstaniu listopadowym, o wojnie polsko-rosyjskiej. Prof. Sztetter, słuchając tej recytacji, zapłakał - on również obudził się z letargu. Dzięki Zygierowi w „zapyziałym”, ospałym Klerykowie obudził się zryw „ku odrodzeniu narodowemu”. Osamotniona młodzież, która nie mogła liczyć na swych nauczycieli, zaczęła się spotykać na „górce u Gontali”, czytając zakazaną literaturę narodową: Słowackiego, Mochnackiego oraz Buckle’a, który charakteryzował stosunki społeczne, pobudzając do samodzielnego myślenia. Samokształceniowe kółka były też formą ucieczki od szarzyzny życia szkolnego. Końcowa scena uścisku dłoni sugeruje, że Radek i Borowicz są już gotowi do walki o sprawy Polski.
Teksty dostarczyło Wydawnictwo GREG. © Copyright by Wydawnictwo GREG
Autorzy opracowań: B. Wojnar, B. Włodarczyk, A Sabak, D. Stopka, A Szostak, D. Pietrzyk, A. Popławska, E. Seweryn, M. Zagnińska, J. Paciorek, E. Lis, M. D. Wyrwińska, A Jaszczuk, A Barszcz, A. Żmuda, K. Stypinska, A Radek, J. Fuerst, C. Hadam, I. Kubowia-Bień, M. Dubiel, J. Pabian, M. Lewcun, B. Matoga, A. Nawrot, S. Jaszczuk, A Krzyżek, J. Zastawny, K. Surówka, E. Nowak, P. Czerwiński, G. Matachowska, B. Więsek, Z. Daszczyńska, R. Całka
Zgodnie z regulaminem serwisu www.opracowania.pl, rozpowszechnianie niniejszego materiału w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, utrwalanie lub kopiowanie materiału w celu rozpowszechnienia w szczególności zamieszczanie na innym serwerze, przekazywanie drogą elektroniczną i wykorzystywanie materiału w inny sposób niż dla celów własnej edukacji bez zgody autora jest niedozwolone.
Ciekawostki (0)
Zabłyśnij i pokaż wszystkim, że znasz interesujący szczegół, ciekawy fakt dotyczący tego tematu.